środa, 26 marca 2014

Odcinek 33

Daję sobie dzisiaj siana z dedykacją.
Mam wszystkiego dość. Chcę już liceum. (10.03)

Dopisek 11.03 : Świetny dzień, świetni ludzie, ale szkoła już niezbyt. Dzięki :*
Zostańmy technikami mechanikami, technikami rolnikami i technikami kelnerami xD

Dopisek 17.03: Chciałabym potrafić mieć wszystko gdzieś, ale nie umiem...

Dopisek 26.03: Przepraaaaaaszam za opóźnienia!!!!

Patrycja Markowska – Świat się pomylił - SOUNDTRACK!!!



Odcinek 33

-Ola... - powiedział Bill, po czym ukucnął, aby złapać mnie pod ramiona, i pomógł mi wstać. Krztusiłam się łzami, ale nie załkałam głośno. Nie chciałam.

Trudno to właściwie wyjaśnić. Z jednej strony czułam się potwornie zraniona, w końcu to był mój Tom, nigdy bym się czegoś takiego po nim nie spodziewała. Przypomniał mi listopad, Klausa. Przypomniał mi te tygodnie udręki i zbierania części mojego serca porozrzucanych w tamtym lesie, w całym Berlinie.
A z drugiej strony były moje uczucia do niego. Moja miłość, moja zdolność do wybaczania nawet ciężkich przewinień. Nie chciałam go winić za to wszystko, był w końcu tylko pijany. A może „aż” pijany ? Nie kontrolował się, a poza tym odsunął się ode mnie, kiedy na niego krzyknęłam.

Totalny mętlik.

Bill prowadził mnie delikatnie do siebie. Po drodze minęłam Georga, który tylko położył rękę na moim ramieniu i zostawił mnie z Billem. Czarny zabrał mnie do swojego pokoju, a tam zamknął drzwi na klucz i usiadł obok mnie na łóżku.
Obok mnie leżały porzucone słuchawki, które właściciel najwyraźniej zostawił chwilę wcześniej. Wciąż płacząc sięgnęłam po biały przedmiot i podniosłam go do uszu. Usłyszawszy dźwięki „Wake me up, when September ends” poczułam, jak odżywają we mnie wspomnienia. Pierwsza wizyta w domu Tokio Hotel, moment gdy Tom powiedział, że pięknie śpiewam... Billy Joe wszystko to przywołał.
Obróciłam się powoli twarzą do młodego Kaulitza. Wpatrzony z napięciem w moją twarz czekał na jakiś ruch z mojej strony. W końcu nie wytrzymałam i z głośnym płaczem rzuciłam się w jego objęcia.

Czarny głaskał mnie po włosach, przytulał mocno, a ja płakałam, płakałam tak, jak już dawno nie płakałam. Bill pachniał perfumami, jego włosy łaskotały mnie w nos, a chude ręce obejmowały mnie nieśmiało. Zmoczyłam mu ramię i przód czarnej koszulki z logo Green Daya, ale jemu to nie przeszkadzało. Czasem on i Tom byli do siebie tacy podobni...

-Ola... już nie płacz, proszę... - szepnął Czarny
-Bill, ale dlaczego on to zrobił? Czemu się upił? - czułam się dosłownie jakby ktoś przeciągał mi po skórze całego ciała rozżarzonym żelazem. Ból, który czułam był fizyczny, nie tylko psychiczny. Zaczynałam podejrzewać, że coś jest ze mną nie tak, że może jednak jestem chora na umyśle...
-Tom ma problem z alkoholem. - zaczął mi wyjaśniać Bill - Odkąd cię poznał usiłował z tym walczyć, ale zawsze udawało mu się podpijać ukradkiem piwko czy dwa, kiedy spałaś. Ale ostatnio się zawziął, postanowił, że dla ciebie zerwie z nałogiem. Nie pił już od tygodnia, dlatego był taki opryskliwy, źle znosił odstawienie alkoholu. Chcieliśmy ci powiedzieć, mówiliśmy mu, żeby się przyznał, ale on kazał nam obiecać, że nic ci nie powiemy, że sam ci to oznajmi, kiedy upora się z tym wszystkim. Dzisiaj wypadł z domu po prostu jak huragan, a kiedy usiłowałem go zatrzymać, tylko odepchnął mnie z obłędem w oczach i popatrzył tym swoim błagalnym wzrokiem, nie miałem wyboru, a gdy chciałem pojechać z nim, powiedział, że nie chce, żebym patrzył na jego klęskę. I uwierz mi, Ola, on naprawdę nic by ci nie zrobił! Opamiętałby się! A poza tym puścił cię kiedy na niego krzyknęłaś, czyli nawet na trzeźwo by to zrobił, kontrolując się. Nie bądź na niego nie wiadomo jak zła... On naprawdę próbował.

Przez chwilę przetrawiałam słowa Billa.
Nagle wszystko ułożyło się dla mnie w logiczną układankę. Ale jedno mnie intrygowało...
-Bill, czemu Tom do mnie nie przyszedł z tym wszystkim?
-Hmm... - Czarny zmarszczył czoło – Chciał sam to zrobić, wiesz jacy my jesteśmy, wszystko chcemy robić sami.
-No fakt... - powoli się uspokajałam. Nie łkałam już, tylko łzy spływały mi po policzkach. -Bill, mogę dzisiaj spać u ciebie? - spytałam błagalnie
Kaulitz popatrzył na mnie ze zrozumieniem.
-Jasne, ja pójdę do któregoś z chłopaków albo do mojego debilnego brata.
-Dobrze... Dziękuję – powiedziałam i pocałowałam go delikatnie w policzek. On pogłaskał mnie po ramieniu i rzucił jeszcze:
-Jakby coś się działo, to idź do Geo albo do Gusta, powiem im wszystko, dobrze?
-Okej. - Bill wyszedł z pokoju, a szybko pomknęłam i zamknęłam za nim drzwi na klucz.
Usiadłam na łóżku i znów się rozpłakałam. W końcu, chyba zmęczona tym wszystkim, usnęłam.

Rano obudziły mnie czyjeś wrzaski. Rozejrzałam się nieprzytomnie po pokoju, nie do końca wiedziałam co się dzieje i gdzie jestem. Nagle ujrzałam zdjęcie Billa z Tomem na jego szafce nocnej i wszystko powróciło. Aż zadrżałam na wspomnienie poprzedniego wieczoru. Podniosłam się do pionu i wstałam z łóżka Billa, które tak przy okazji jest całkiem wygodne. Podeszłam do drzwi, gdy nagle usłyszałam delikatne pukanie. Odskoczyłam i cicho udawałam, że mnie tam nie ma, ale usłyszałam głos Billa: „Ola, to ja, wpuść mnie”.
Przekręciłam klucz, tym samym wpuszczając chłopaka do jego własnego pokoju. Kaulitz zobaczył cienie pod moimi opuchniętymi oczami i zmarszczył zmartwiony czoło.
-Kto tak krzyczał?- spytałam słabo, źle się czułam bo tej nocy
-Ja. - burknął Bill
-Nie musisz na mnie warczeć, po prostu pytam... - powiedziałam, a on tylko westchnął
-Przepraszam... Ola, jestem zmęczony, spałem na kanapie, Tom nie rozumie o co mi chodzi, nic nie pamięta, a ja nie wiem czy mam siłę mu wytłumaczyć... - mówił, gdy znów rozległo się pukanie do drzwi.
Oboje w tym samym momencie obróciliśmy głowy w ich stronę. Przez dębowe drewno przebił się głos starszego Kaulitza:
-Bill? Mogę wejść?
Szybko spojrzeliśmy z Czarnym po sobie i jakbyśmy zrozumieli się bez słów. Ja szybko pomknęłam do łazienki i zamknęłam ją od środka na kluczyk, a Bill ruszył do drzwi, aby po chwili je otworzyć.
Usiadłam w czarnej jak włosy Billa łazience – on chyba ma jakąś schizę z tym czarnym, wszystko by tylko na czarno malował i ozdabiał... W każdym razie usiadłam na dywaniku (również czarnym) i przysłuchiwałam się rozmowie dwóch najważniejszych w moim życiu facetów, nie licząc mojego kochanego taty. Ale on nie ma na nazwisko Kaulitz...
Usłyszałam chwiejne kroki Toma oraz skrzypnięcie materaca, gdy na nim usiadł. Ktoś głośno westchnął.
-Bill... Przepraszam... - westchnął jeszcze raz Tom – Nie powinienem być taki... wybaczysz mi?
-Jasne, ja bym ci nie wybaczył, brat, no co ty... - chyba się uścisnęli, a przynajmniej tak to zabrzmiało.
-To... powiesz mi co się wczoraj działo? Nie będę przerywał, słowo. - przymilał się Tom
-Okej, ale masz siedzieć serio cicho!
-Okej, okej... - mruknął Gitarzysta
-No. A co pamiętasz?
-Ostatnie? To chyba... jak siedziałem w Casablance i piłem któreś tam z kolei piwo i przysiadła się do mnie jakaś blondyna. Wiesz jaka, prawda?
-No wiem, wyobrażam sobie – powiedział grobowym tonem Kaulitz
-Gdzie jest Ola? - wyskoczył z pytaniem Tom
-Wiesz... - Bill musiał się w tym momencie zaczerwienić! Nie wiedział co mu odpowiedzieć!
-Co wczoraj zrobiłem? Bill! Powiedz mi! - zażądał Tom – Proszę cię... wiesz ile ona dla mnie znaczy...
No nie powiem, chyba można się domyślić jak się poczułam. Jakbym była dla niego najważniejsza. Jakby zależało mu na mnie najbardziej na świecie. Co innego kiedy facet wyznaje mówi ci to ot tak, co innego kiedy szczerze, a jeszcze inną kwestią jest usłyszenie jak mówi o tym najlepszemu przyjacielowi i zarazem bratu. Mnie mógłby okłamać, ale Billa nigdy. Nie jest do tego zdolny.
-Tom... ech... najlepiej będzie jak opowiem ci wszystko od początku... - westchnął młodszy Kaulitz i zaczął swą opowieść.
Mnie samej ciężko było tego słuchać. Bill potrafił wszystko tak trafnie i dokładnie opisywać, jak nikt, więc tym gorzej to brzmiało. Myślę, że wyrażenia „płakała jak nigdy”, „ miałem wrażenie, że zaraz zachłyśnie się własnymi łzami”, „jakbyś wyrwał jej serce z piersi własnymi rękami” podsuwają wam już styl wypowiedzi Kaulitza. Miałam ochotę wyjść i powiedzieć mu, żeby to złagodził, ale nie mogłam się ruszyć z miejsca. Byłam jak wmurowana. Dlaczego? Bo wszystko co on powiedział, było prawdą.

Po słowach „na twoim miejscu dziękowałbym Bogu i wszystkim Świętym, jeśli ona jeszcze cię zechce” zapadła cisza. Po chwili doszedł mnie cichy szloch. To Tom płakał. Tom Kaulitz płakał. Przeze mnie? Czy przez samego siebie?
-Tom... nie bądź baba... proszę cię... - szeptał Bill
-Bill... ona mnie już nie będzie chciała ze mną rozmawiać... Nie spojrzy na mnie, od razu spisze mnie na straty... A ja nie potrafię bez niej żyć. Jest jak narkotyk dla mnie. Jak moja własna heroina... - chrypiał Tom
A ja? Ja siedziałam w tym kiblu i ryczałam! Słysząc płacz faceta naprawdę nie tak trudno samemu się rozkleić. A zwłaszcza kiedy facet płacze i mówi, jak bardzo cię kocha.* Nagle usłyszałam słowa Billa: „Tom, siedź tu, przestań się rozklejać, a ja idę do toalety” i kroki chłopaka. Odskoczyłam szybko od drzwi, a on wszedł do środka. Spojrzał na mnie i wzrokiem wskazał mi Toma. Poderwałam się do góry i ruszyłam biegiem w stronę starszego Kaulitza.
Siedział na podłodze, plecami opierał się o łóżko. Twarz skrywał w dłoniach, dredy miał związane gumką, na sobie tylko spodnie. Pewnie nie chciało mu się ubierać koszulki, jak zwykle. Podeszłam do niego i ostrożnie kucnęłam. Dotknęłam dłonią jego ramienia. Podniósł powoli zaczerwienioną twarz. Zauważyłam zdziwienie w jego oczach, po chwili zastąpione przez radość. Wyprostował się, spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko i radośnie jak rzadko kiedy.
-Ola, przepraszam, przepraszam, przepraszam, po stokroć przepraszam! Nie chciałem, powinienem ci wszystko od razu powiedzieć... Przepraszam... Już nigdy więcej nie tknę piwa – zakryłam mu usta dłonią, spojrzałam głęboko w te jego piwne oczy.
-Tom, nie obiecuj mi czegoś, czego nie jesteś w stanie dotrzymać. Nie dasz rady powstrzymać się od picia. Ale ja cię rozumiem, nie przestanę cię kochać tylko dlatego, że masz problem! Przecież związek powinien opierać się na zaufaniu, a jak ja mogę ci ufać, jeśli nie mówisz mi nic o swoich problemach? Nie powinno tak być, Tom, musisz wiedzieć, że możesz mi wszystko powiedzieć, nie martwiąc się, że ktoś się dowie albo że cię przestanę kochać. Miłość nie jest za coś. Ja cię kocham po prostu. Nie za to, że jesteś przystojny, sławny, bogaty, tylko za to, ze ty to ty!
Jego oczy mówiły wszystko. Zaszklone, lekko zdezorientowane. Zabrałam palec z jego ust.
-Ola... kocham cię. Może to nie wystarcza, ale kocham cię. Wybaczysz mi moje wczorajsze zachowanie? - spojrzał na mnie przestraszony, zasmucony i przede wszystkim oczekujący...
-Tom... to nie jest takie proste. Oczywiście, ze ci wybaczam, ale to nie znaczy, że zapomnę... - Tom mocno mnie przytulił. Śmierdziało od niego piwem, a jego zapach przyprawia mnie o mdłości, więc wyrwałam się z objęć Toma i popędziłam do łazienki. Minęłam Billa, który mył ręce, padłam na kolana przed muszlą i zwymiotowałam. Nienawidzę zapachu piwa.
Czułam, że ktoś głaszcze mnie po plecach. Obróciłam się – Tom.
-Przepraszam... - szepnął. Wiedział, że nie mogę znieść jego zapachu. - Zaraz się umyję i przyjdę, dobrze? - powiedział i po chwili wyszedł. Ja siedziałam na podłodze w łazience, nie miałam kompletnie siły się podnieść, oparłam się więc głową o obudowę wanny i siedziałam spokojnie, czekając na mojego Toma. Po jakimś kwadransie przyszedł.

________________________________________________________________________


Okej, tyle aktualnie wytworzyłam. 
Przepraszam za opóźnienia!!! Nie były one spowodowane lenistwem, naprawdę, po prostu tak wyszło, splot nieoczekiwanych zdarzeń i te sprawy.

Jak kogoś nie interesuje co u mnie, to lepiej od razu zjechać do komentarzy albo wgl wyłączyć witrynę, bo słabo napisane i nie ma co komentować...


Pisałam na początku, że chcę już liceum? Taka prawda. Ale im bliżej do tego, tym trudniej jest mi się przyzwyczaić do myśli, że już Jego nie zobaczę, nie spotkam, nie powyzywam, nie pośmieję się z Niego... Nie potrafię sobie tego wyobrazić. A z każdym dniem nawiązuję z Nim coraz bliższą więź, gorzej się czuję.
Ale czy żałuję, że się do Niego zbliżam? Nie. Uważam, że to najlepsze co mnie mogło spotkać, zwłaszcza teraz, kiedy nic nie układa się jak powinno.

Moja zmora: EGZAMIN GIMNAZJALNY czai się na mnie tuż za kartką kalendarza. Jest tak blisko... Boję się. Chcę się dostać do mojego wymarzonego liceum, ale nie wiem czy próg punktowy 45 pkt to dużo czy  mało w skali mojej nauki...
Czy będzie dużo osób lepszych niż ja? Czy będę miała farta na egzaminie i trafi się prosty temat wypracowania z polskiego?

Mam nadzieję. 

Chyba trochę się zapędziłam z osobistymi rozważaniami. 

Przepraszam...

Ale już po prostu... jest mi ciężko, nie wiem jak to będzie teraz, chyba potrzebuję odsapnąć... Data następnego odcinka? Ramka was powiadomi. Jak już ją ustalę.

Życzę wam miłej wiosny!
Pozdrówka
Kochająca Toma ;*

niedziela, 9 marca 2014

Odcinek 32

Powiem tak:
ten odcinek jest dla:
Szulcunia, Maddie i Natsu - za "z papieru, z papieru, z pa-pa-pa-pa MORDA! "


Przepraszam, że dzisiaj tak smutno, ale lubię z tego opowiadania robić kolejkę górską.
Wyjątkowo odcinek wcześniej, bo idę jutro na 8, zajmę się tłumaczeniem meine Freundin chemii :)


SOUNDTRACK!
SOUNDTRACK NR 2 - FULL ALBUM FALL OUT BOYS


Odcinek 32

W tygodniu przed świętami coś zaczęło się psuć.

Tom stał się, po raz pierwszy, odkąd go poznałam, opryskliwy, chamski i niemiły. Chodził ciągle naburmuszony, a kiedy tylko chciałam spytać, co się stało, zbywał mnie zwykłym "nie twoja sprawa".
Jego burknięcia działały na mnie destrukcyjnie. Nie potrafiłam choćby udawać szczęśliwej, kiedy Tom zachowywał się tak w stosunku do mnie.
Chodziłam przygnębiona, zasmucona i przed nikim się nie otwierałam, nie potrafiłam.
Nawet Billowi nie powiedziałam, co się dzieje, ale zdaje się, że i tak wiedział.
W końcu jest moim najlepszym przyjacielem, nie potrafię niczego przed nim ukryć, za dobrze mnie zna.

Z Tomem spędzałam wtedy mało czasu, większość przeznaczałam na samotne spacery po mieście, skąd potem odbierał mnie Bill albo Georg. Gustav jest dość kiepskim kierowcą, więc od razu zapowiedział, że na niego w tej kwestii nie mogę liczyć.

Tamtego dnia, to była środa przed świętami, Wigilia w tamtym roku była we wtorek, jak zwykle pojechałam na miasto. Odszukałam mój stały punkt widokowy, ławkę pod Bramą Brandenburską, gdzie rozmawiałam z Tomem pierwszego dnia naszej znajomości, otrzepałam ją ze śniegu i wygodnie usiadłam.
Obserwowałam przechodniów, ciekawiły mnie zachowania ludzi.

Na przykład kobieta z dzieckiem - zwyczajny widok, ale widziałam w oczach matki niepokój i rozpacz. Dziecko z kolei było nienaturalnie ciche i szło potulnie u boku matki. Doszłam do wniosku, że coś musiało przydarzyć się ojcu, mężowi. Codziennie około 14 obie postacie pokonywały tą samą trasę, wzdłuż placu i skręcały za Bramą w lewo, każdego dnia pozdrawiałyśmy się kiwnięciem głowy.

Potem starszy pan ze swoją żoną. Co środę przemierzali plac, przyglądając się wystawom sklepów, trzymając się za ręce... Tamtego dnia jednak mężczyzna był sam. Chodził zasmucony od witryny do witryny i tylko patrzył niewidzącym wzrokiem na wystawy. Nagle zadzwonił jego telefon. Szybko odebrał i usłyszałam fragment jego rozmowy:
-Halo?
-...
-Cześć skarbie... Jak tam?
-....
-Wiem, też za tobą tęsknię.. Kiedy wychodzisz?
-...
-Naprawdę? Już jutro? Będę na ciebie czekał na izbie przyjęć, gubię się w tym wielkim szpitalu.
-...
-Dobrze, zadzwonię jeszcze wieczorem, kocham cię...
-...

Mijały minuty, aż poczułam z boku szturchnięcie ręką. Wzdrygnęłam się i zobaczyłam Georga całego obsypanego śniegiem.
-Uff, to tylko ty... - westchnęłam
-Spodziewałaś się kogoś innego?- spytał przysiadając się do mnie
-CODZIENNIE spodziewam się jednej osoby i dobrze o tym wiesz, ale ta osoba ma mnie najwyraźniej głęboko i szeroko. - mruknęłam ze smutkiem
-Wiem, że ci ciężko.. - objął mnie ramieniem, a ja oparłam głowę o jego pierś - ale on wcale nie ma cię gdzieś... Po prostu ma teraz problemy...
-To czemu mi nic nie mówi? Ja mówię mu o wszystkim, gdy tylko coś jest nie tak, przychodzę do niego,  bo nikt nie potrafi mnie tak jak on pocieszyć. Nie ufa mi?
-Nie! Ola, to nie tak... Po prostu my, faceci, wolimy nie pokazywać przed dziewczyną słabości. Przed nikim właściwie.
- I dlatego on nic mi nie mówi?
-Tak, właśnie. - chyba uspokoiło go to, że zrozumiałam.
-Jedźmy już do domu, Geo.. proszę...
-Nie ma sprawy, chodź.

Poszliśmy do samochodu (stalowoszare BMW*), a potem pomknęliśmy do domu. W drodze basista poruszył ważny dla siebie temat.
-Ola, słuchaj... bo jest taka sprawa...
-Tak?
-Podoba mi się pewna dziewczyna...
-Och! Naprawdę?
-Tak... - zarumienił się - Ma na imię Agatha, znam ją z widzenia... Codziennie kiedy idę rano po chleb, jest w kolejce przede mną....
-Miłość z piekarni? Słodkie - skomentowałam,a Geo tylko się zaśmiał.
-No i co ja mam zrobić? - słyszałam w jego głosie zagubienie i bezradność
-Zagadaj do niej.
-Po prostu? - zdziwił się chłopak
-Wiesz, Tom też tylko do mnie zagadał, a patrz jak się to rozwinęło - rozłożyłam bezradnie ręce.
-Też prawda... okej, spróbuję..  i Ola..
-Tak? - spojrzałam na niego z zaciekawieniem
-Dzięki...  - nachylił się do mnie i pocałował mnie w policzek
-Nie ma za co, kolego. Fajnie, że przychodzisz z takim problemem do mnie, wiesz jak mi z tym dobrze? - założyłam ręce za głowę.
-No nie powiem, miło mi słyszeć, że cię uszczęśliwiłem.

Aż do domu rozmawialiśmy tylko o jakichś błahostkach, głupotach. Podjechaliśmy pod bramę, Geo zaparkował obok lamborghini Toma i oboje wysiedliśmy. Poślizgnęłam się na schodach do domu i gdyby nie szybka reakcja chłopaka, byłabym leżała w zaspie.
Weszliśmy do środka zarumienieni z zimna, zmarznięci. Zrzuciliśmy kurtki i usiedliśmy obok Billa na kanapie przed kominkiem. Ogień szybko nas rozgrzał, tak samo jak zrobiona przez Czarnego herbata.
Nigdzie nie było widać ani słychać Toma.

-Bill, a gdzie twój brat? - spytałam zdziwiona tym zjawiskiem
-Ehmm... - Bill był zażenowany – U was w pokoju...
-Pójdę już do niego, jestem zmęczona, a jest dość późna godzina.. Wam też radzę iść spać. - uśmiechnęłam się do nich, a oni odwzajemnili gest. Uścisnęłam ich, a potem wdrapałam się po schodach na górę. Otworzyłam cicho drzwi – Tom mógł już o tej porze (22:00) spać...
Ale on nie spał. Leżał rozwalony na łóżku i wpatrywał się we mnie.
-Tom, obudziłam cię? - szepnęłam
-Nie, nie obudziłaś. Czekałem na ciebie. - powiedział zachrypniętym głosem. Poczułam bijący od niego zapach alkoholu.
-Tom, piłeś? - byłam zszokowana!
-Taak, a co to, nie wolno mi? Nie jesteś moja panią. - chrypiał i nagle jego ręce mnie objęły – Masz na coś ochotę?
-Na to, żebyś mnie puścił! - krzyknęłam i próbowałam mu się wyrwać, przed oczami miałam Klausa, a widok przesłaniały mi łzy
-Oj, Ola... - zaczął mnie całować, a ja dostałam odruchu wymiotnego.
-Tom, jesteś pijany! Puść mnie! - wydarłam się, a on jakby bezwiednie mnie posłuchał, cofnął się oszołomiony, padł na łóżko i momentalnie zasnął. Zerwałam się jak oparzona, wybiegłam z pokoju, zatrzasnęłam drzwi i wybuchłam płaczem. Osunęłam się po ścianie na podłogę i ukryłam twarz w dłoniach. Łzy spływały mi po policzkach ciurkiem, nieprzerwanie.

Jak on mógł? Przecież wie, co przeżyłam. Jak mógł pozwolić mi przeżywać to po raz kolejny, na dodatek z nim w roli głównej? Czemu on się w ogóle upił? Dlaczego? Co go do tego skłoniło?

Nagle poczułam dotyk czyjejś dłoni na głowie.

Podniosłam oczy do góry i zobaczyłam nad sobą młodszego Kaulitza wpatrzonego we mnie z troską i zmartwieniem.

******************************************************

Kocham przerywać w takich momentach.
Czekam na wasze sugestie dotyczące następnych odcinków, co wam się podoba, a co nie? Prośby o dłuższe odcinki się nie liczą xD

Jedyne co dodam dzisiaj od siebie to:

CHCĘ BYĆ SZCZĘŚLIWA.
I BĘDĘ. 
CHOĆBYM MIAŁA SOBIE TO SZCZĘŚCIE NAMALOWAĆ CZY TAM WYPISAĆ NIEZMYWALNYM PISAKIEM NA CIELE.

Dziękuję za uwagę.

Wasza na zawsze
Kochająca Toma ;*

PS Jeśli czytacie, proszę, zostawcie po sobie jakikolwiek ślad, bo liczba odwiedzin rośnie, a komentarzy pod kolejnymi odcinkami coraz mniej... Możecie pisać z anonimowego i tylko się podpisywać, nie przeszkadza mi to, tylko proszę... odzywajcie się do mnie, dajcie mi jakieś znaki, że czytacie.

PPS Następny odcinek w miarę możliwości.