poniedziałek, 24 lutego 2014

Odcinek 31

Nigdy nie sądziłam, że dociągnę tego bloga do liczby notek powyżej 30...
Wow...
Zaczynamy czwartą dziesiątkę ;)

Dla... nie wiem sama dla kogo.

Po prostu dla was wszystkich...


Dzięki, że jesteście...
<3

Soundtrack :)
Ewentualnie drugi, smutniejszy, ale przepiękny...



Odcinek 31

Dni mijały, spadł pierwszy śnieg, z którego cieszyłam się jak dziecko.  Razem z chłopakami lepiliśmy bałwany, rozegraliśmy parę bitew na śnieżki, jednym słowem - zachowywaliśmy się jak dzieci. Jakbyśmy znaleźli drogę do krainy dzieciństwa.
Podczas naszych bitew Tom zawsze stawiał na swoim, aby być ze mną w jednej drużynie. Często z tego powodu przegrywaliśmy, bo zamiast rzucać w chłopaków, zaczynał mnie całować, ale nie zależało nam na wygranej. A pocałunek w otoczeniu wirujących płatków śniegu jest czymś niesamowitym... i wartym nawet tygodnia zmywania.

Tydzień przed świętami zadzwoniłam do mamy. Chciałam ją o coś poprosić.
-Halo?
-Hej mamo..
-Ola! Co tam u ciebie, córeczko?
-U mnie wszystko dobrze, a u was?
-Od tygodnia spokojnie, tata ma w pracy luz i połowę czasu spędza w domu, prawdopodobnie będzie tak aż do 28 grudnia. Bliźniaczki nieźle radzą sobie w szkole, Marysia dostała ostatnio 5 z chemii...
-Wow! W końcu zrozumiała o co chodzi z kwasami?
-Tak, jeden z kolegów z klasy jej wytłumaczył o co chodzi i z odpowiedzi dostała 5.
-"Kolegów" - zaśmiałam się, a po chwili zawtórowała mi mama
-A jak o kolegach mówimy, co u twojego Toma?
-Wszystko wspaniale - uśmiechnęłam się sama do siebie - I wiesz, mamo, chciałabym cię o coś poprosić...
-Śmiało, pytaj.
-Czy mielibyście coś przeciwko temu, żebym przyjechała do was dopiero na pierwszy dzień świąt, nie na Wigilię? Tom nie da rady zrezygnować z tradycyjnej kolacji z rodziną, a ja ... nie jest to dla mnie aż tak ważne, najbardziej zależy mi na tym, żeby spędzić z nim czas. To jak, zgadzasz się? - spytałam przestraszona
-Hmm... jasne, że się zgadzam! - odetchnęłam z ulgą - wiem jak to jest, gdy się zakochasz... rozumiem cię świetnie. I kiedy zaczęłaś mówić o tym, że chcesz przyjechać dopiero 25., wiedziałam, ze ma to związek z Tomem.
-Chcę żebyś go wreszcie poznała, jest wspaniały, naprawdę, nie wyobrażasz sobie nawet jak bardzo idealny jest...
-Dobrze, Oluś, ja kończę, prezenty dla ciebie będą jak zawsze pod choinką.
-Okej, kocham cię, mamo...
-Ja też cię kocham, do zobaczenia!

Trochę poskakałam sobie z radości i szczęśliwa pohasałam do Toma. Kiedy w podskokach do niego przybiegłam i rzuciłam się w jego ramiona, zaczął się śmiać.
-Tom, mogę z tobą pojechać do twoich rodziców! - krzyknęłam z radością, a on tylko rozciągnął usta w uśmiechu i mocno mnie uściskał.
-Świetnie! Spędzimy święta razem!
-Ale możemy na pierwszy dzień świąt pojechać do mnie? Wiesz, wyjedziemy wcześnie rano w wigilię wigilii i spędzimy całe 2 dni u was, potem do Nowego Roku posiedzimy w Polsce, poznacie moich przyjaciół, muszę cię poznać z Patrycją, tylko nie zakochaj się w niej, no i rzecz jasna.. - Tom zaczął mnie całować...
-Musisz zawsze tyle gadać? Jasne, że się zgadzam... - wykrztusił śmiejąc się, na co uśmiechnęłam się do niego szczęśliwa.

Moje zmiany nastroju mnie przerażały. Jednego dnia byłam po prostu gorsza niż Kłapouchy, a drugiego z kolei rozsadzała mnie niewytłumaczalna radość... To było chore. Może coś jest ze mną nie tak?

-Wiesz... - zamyśliłam się - jednak trochę się boję...
-Czego, głupku? - spytał zdziwiony
-Tego, że twoja mama mnie nie polubi, że mnie nie zaakceptuje, tak samo Gordon... Poza tym nie wiem czy wasze święta wyglądają jak nasze, pewnie coś mi się pomiesza...
-Wyhamuj! Strasznie dzisiaj jesteś gadatliwa... - uśmiechnął się słodko - Moi rodzice na pewno cię polubią, nie da rady, żeby było inaczej, a co do świąt, to już ci mówię, jak to jest w naszej rodzinie.

Okazuje się, że święta rodziny Kaulitz niewiele różnią się od świąt rodziny Nowaków.
Jedyną różnicą jest to, że chłopaki bardzo lubią pieczoną gęś, której ja nie znoszę, ale nie jest to jakiś wielki problem. Jak to się mówi: "we can get through it without problems".

Podczas tej rozmowy dowiedziałam się, że Tom jest ateistą. Nieco mnie to zmartwiło. Trochę głupio się przyznać, nawet przed samą sobą, ale miałam taką nadzieję, że... ja i Tom będziemy razem tak na zawsze, że któregoś dnia potwierdzimy to, przysięgając przed Bogiem wieczną miłość.
-Od jak dawna nie wierzysz w Boga? - spytałam nieco zmartwiona
-Od jakichś 3-4 lat, nie pamiętam dokładnie... To nie jest tak, że nie wierzę w Boga. Nie wierzę w Kościół, o. Ale że Kościół uznaje takich jak ja za ateistów... To już ich sprawa - mrugnął do mnie
-Ale masz za sobą jakieś sakramenty?
-No tak, komunię i bierzmowanie.
Odetchnęłam z ulgą. Skoro ma bierzmowanie, to dalej pójdzie już z górki, tylko trzeba mu pokazać, że Kościół nie jest taki zły. Ale to jeszcze nie teraz, mam czas, jesteśmy młodzi.
-To dobrze... - uśmiechnęłam się do niego, a on spojrzał na mnie badawczo- Co?
-A czemu tak wypytujesz? - uśmiechnął się zawadiacko
-Yyy.... -wykrztusiłam
-Masz jakieś plany związane ze mną? - zacisnął usta, ledwo powstrzymywał śmiech
-Nie śmiej się ze mnie... - mruknęłam tonem obrażonego dziecka i delikatnie uderzyłam go pięścią w pierś, na co wybuchnął śmiechem, który słychać było chyba w całym domu. - Ale zabawne..
-Oj, Ola... nie śmieję się z ciebie... - przytulił mnie i pocałował w czoło, wciąż się uśmiechając - Śmieję się z tego, że marzą nam się te same rzeczy.
Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na niego zdumiona. Czy on właśnie powiedział to, co usłyszałam?
Czy przyznał, że też chciałby ... przysiąc mi miłość na wieki?
Patrzyłam na niego wielkimi oczami, a on lekko się zarumienił. Podniosłam się do góry i pocałowałam go delikatnie. Odwzajemnił pocałunek z pasją, miłością...

-Heeej, moje gołąbki kochane! - krzyknął Bill, który właśnie wpadł do pokoju cały w skowronkach, jak już o ptakach mówimy. Tom tylko zerknął na niego i machnął ręką, żeby sobie poszedł, ale on wepchnął się między nas, na co Tom spojrzał na  niego morderczym wzrokiem. Zaczęłam się śmiać, a Tom, słysząc mój śmiech rozchmurzył się i najwyraźniej wybaczył bratu, bo spytał:
-O co chodzi, sępie?
-Zaraz tam sępie... - nachmurzył się Bill
-Co wy, ornitologami jesteście? - roześmiałam się
-Tom, opowiedzieć jej ten żart z ornitologiem?
-Dajesz - Tom uśmiechnął się złośliwie
-Ola, słuchaj, taki kawał:
Rozmawia ojciec z synem:
      -Synku, a kim ty chcesz zostać w przyszłości?
     - Ornitologiem, tato
     -O, ornitologiem? A dlaczego?
     - Bo lubię ptaszki *
Żart był dość suchy, ale zaczęłam się głośno śmiać.
-Ola, ale ty masz dziwne myśli, no nie wierzę - zachichotał Tom
-Za dużo przebywania w twoim towarzystwie - odcięłam mu się, na co Bill zaczął się śmiać, po chwili już cała nasza trójka śmiała się głośno, sami nie wiedzieliśmy z czego.

-Bill, a właściwie to czemu nam tak chamsko przerwałeś rozmowę? - spytał po pewnym czasie Tom
-Yhm, "rozmowę"... Chciałem spytać czy Ola jedzie z nami na święta.
-Jadę - wtrąciłam, a twarz Billa rozjaśniła się
-Ekstra! - krzyknął i uściskał mnie
-Też się cieszę - odpowiedziałam i odwzajemniłam uścisk
-A czemu tak cię to cieszy, Bill?
-Bo Ola to moja najlepsza przyjaciółka, ośle? No i mama się ucieszy, dzwoniła do mnie przed chwilą, pytała, cytuję "Czy Tom weźmie swoją dziewczynę? Chcę ją wreszcie poznać!" - mówił damskim głosem, ja powstrzymywałam śmiech, a Tom patrzył na niego z chęcią mordu w oczach - Tom! Czemu tak na mnie patrzysz?
-Idioto, to miała być dla niej niespodzianka! Chodź tu, ty mały.. - rzucił się na niego, Bill zaczął uciekać, przez jakiś czas gonili się po domu, natomiast ja, Geo i Gustav stanęliśmy na korytarzu i śmialiśmy się z nich.
Nagle Tom chwycił Billa, przewrócił na podłogę i zaczął łaskotać! Bill śmiał się jak szalony, a ja i chłopaki laliśmy ze śmiechu!
-Ola, takie to zabawne? - spytał tajemniczo Tom
-Bardzo - wykrztusiłam
-Panowie - rzucił do G'sów, a oni złapali mnie za ręce i nogi, i zanieśli do pokoju, gdzie cała czwórka zaczęła się nade mną znęcać, łaskocząc!
-Tooom! - piszczałam - Uratuj mnieeee!
-Nie, sama się prosiłaś - odpowiedział mi Georg
-Ale czterech na... jedną? - podskakiwałam na tej podłodze, wyginałam się, ale nie mogłam uciec, w końcu zmęczona opadłam na podłogę, nie miałam już nawet siły się śmiać.
-Dobra, starczy już chyba - powiedział Tom i wziął mnie na ręce - Masz nauczkę- nigdy nie naśmiewaj się z Tokio Hotel
-Taa, jasne, zapamiętam- wymamrotałam i przytuliłam się do niego.



*********************************************************************************


* Madison, pamiętasz? Jelenia Góra i te sprawy xD Tropienie ptaków, turlanie się z górki, chłopaki szukający dzików :D

Ludzie! Witam, witam, witam!
Tak długiego odcinka dawno nie napisałam! Ahhh, czuję się dumna sama z siebie.
I jeszcze jakiś taki dziwnie wesoły.. Chyba mam taką wewnętrzną potrzebę, żeby chociaż w opowiadaniach było nieco radości, której nie ma u mnie...
I nieco informacji musi być.

Notki aż do końca kwietnia nie wiem w jakich odstępach czasu będą się pojawiały. Naprawdę, nie jestem w stanie wam tego  na tę chwilę określić. Zaczynam przygotowywać się do egzaminu, muszę popracować nad fizyką, biologią, chemią, żeby dostać się na wymarzonego biochema...
Szykuje się pracowity czas. 
Jeśli czytacie i lubicie czytać to.. coś powyżej, to powiem wam tak: 
Zaglądajcie tutaj co tydzień, w poniedziałki. Jeśli będę publikować to zazwyczaj w poniedziałki.
Ale nie wiem czy co tydzień, czy dwa... Nie wiem, po prostu nie wiem. 
Zobaczy się.

I odpowiadam państwu na komentarze!

BonaVonTurka:
Hej :D Miał być przesłodzony. Chciałam pokazać Toma jako.. faceta kompletnie z marzeń, aż nierzeczywistego... i chyba mi się udało, bo kilka osób zwróciło na to uwagę :)
Dzięki za "komplimento", miło słyszeć :)

Hana:
Ależ ty coś wesoła! Widzę, ze przejęłaś moje "pozdrówka" :) Czuję się fajna xD
Fajnie, że ci się podoba..

Ola!
Nawet nie próbuj przestawać, bo ja bez nich nie przeżyję xD
Co do twojego bloga: No są, są kochani, nie mogliby mieć innej rodziny *^*

Anonym:
Fajnie, że wróciłaś! Chyba ci się ten odc. bardziej spodobał, bo wesoły, co?

Anonimowy:
Miło słyszeć, że ktoś przeczytał całego mojego bloga, aż sama zaczęłam to opowiadanie czytać od początku i powiem wam wszystkim, ze się przeraziłam :D
Aha, taka prośba: jak piszesz z anonima, to podpisz się na końcu, zebym wiedziała jak coś przy następnym odcinku, ze ty to ty :) 

Pozdrówka!
Wasza
Kochająca Toma ;*

PS Lepiej się wam czyta tą dużą czcionkę, czy mniejszą?
Jak dla mnie ta jest lepsza, bardziej czytelna, ale różne są gusta, więc powiedzcie jak wy myślicie?

poniedziałek, 17 lutego 2014

Odcinek 30

Dla Olki, sorka, ale jeszcze tym moim ciołkom spokoju nie mogę dać...

Dla tych, których to.. COŚ nie nudzi.

Którzy uważają, że dobrze piszę 
*tak, naprawdę tylu nielicznym osobom go dedykuję*
*i tak naprawdę nie jestem takim narcyzem, po prostu... wiem, ze w tej jednej jedynej rzeczy jestem dobra (I hope że jestem) *

I dla vermisvermis po raz któryś z kolei ^^

I jeszcze dla Hany. Przepraszam, era wesołych odcinków chyba się skończyła, tak jak mój dobry nastrój...
Wybacz. 

Soundtrack

Odcinek 30

Mijały dni, noga Toma wygoiła się, ja pozbierałam się psychicznie, Mad musiała, niestety, wracać do Wrocławia. Wszystko wróciło do normy.
Zdecydowaliśmy się z Tomem przerwać studia i powrócić do nich w październiku. Kontynuacja nauki nie miała sensu przy tylu opuszczonych godzinach, tematach. Wzięliśmy sobie za cel powrót na uczelnię po przerwie.

Wielkimi krokami zbliżały się święta...

Ta grudniowa atmosfera zawsze wywoływała u mnie melancholię. Myśli o minionych latach, utraconym dzieciństwie, wszystkie, które gromadziły się w moim umyśle przez cały rok, wychodziły na światło dzienne właśnie na przełomie listopada i grudnia. 

Ten rok nie różnił się niczym od poprzednich. Chodziłam przygnębiona, zasmucona. Tom na różne sposoby próbował mnie rozweselić, jednak nie na wiele zdawały się jego wysiłki. Taka jestem, nic na to nie poradzi.

 Moje depresyjne myśli znajdowały odzwierciedlenie w moich snach.
Znów zaczęłam śnić o Klausie. Po takich snach budziłam się z krzykiem, który rozbudzał też Toma, przez co oboje chodziliśmy niewyspani. Tom nie uskarżał się jednak na nic, tylko był przy mnie. A tego właśnie najbardziej potrzebowałam. Nie mogłam uwierzyć, że jest taki wyrozumiały, cierpliwy, niczym z marzeń...

Jakieś dwa tygodnie przed świętami śniło mi się coś innego niż Klaus. Mimo to, był to koszmar gorszy niż jakikolwiek wcześniej.

W śnie byłam z Tomem za Bramą Brandenburską, na tamtej ławce, gdzie rozmawialiśmy pierwszego dnia, gdy tylko się poznaliśmy. Siedzieliśmy, szepcząc sobie cicho słodkie słówka, gdy nagle podeszła do nas jakaś blondynka. Usiadła Tomowi na kolana i przyssała się do niego. On oddał pocałunek i przytulił ją do siebie.

-Tom, o co chodzi? - spytałam roztrzęsionym głosem

-No jak to... Przecież jestem jego dziewczyną.. - odpowiedziała mi przesłodzonym głosikiem blondi. Wstałam i zaczęłam się trząść, obraz rozmazywał mi się przed oczami, na co Tom rzucił:

-No co jeszcze tu stoisz? Serio myślałaś, że mogę kochać kogoś takiego jak ty? Zgwałcona dziewczyna, oto kim jesteś! Już zawsze nią będziesz, nawet jeśli ludzie będą wmawiać ci, że tak nie jest! 
Zaczęłam powoli cofać się, płacząc, a tamta dwójka śmiała się ze mnie i drwiła. Nagle wyczułam piętą krawężnik. Zachwiałam się i runęłam na plecy prosto pod koła nadjeżdżającej ciężarówki...

Gwałtownie podniosłam się do góry. Czułam, że mam mokre policzki, a łzy wciąż spływają mi dwoma strumieniami po twarzy.
Spojrzałam na Toma. Leżał spokojnie, oddychał miarowo i uśmiechał się przez sen, jakby śniło mu się coś miłego. Wyglądał uroczo.

Zaczął mnie dręczyć ten sen...

Co jeśli Tom faktycznie wcale mnie nie kocha?
Nawet jeśli to był tylko sen, to senny Tom powiedział prawdę: jestem zgwałconą dziewczyną i już zawsze nią będę. Nieważne co mówią ludzie, ja zawsze będę nosić to piętno na sercu. Takie blizny nigdy do końca nie znikają.
Nagle Tom poruszył się przez sen i wyciągnął w bok rękę, jakby szukając moich ramion. Gdy ich nie znalazł, jęknął i otworzył powoli oczy.
Widząc, że płaczę, podniósł się natychmiast do pionu i sięgnął po mnie. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno, a ja jeszcze bardziej się rozpłakałam.

-Ola, Ola... Nie płacz. - wycierał mi łzy swoimi długimi palcami, jednak ciągle napływały nowe, nie mogłam się uspokoić. - Znów śnił ci się Klaus?

-Nie-e-e.. - jęknęłam, a on pocałował mnie w czoło.

-Ola, co się dzieje? Źle się czujesz? No powiedz...- mówił niespokojnie Tom - Może masz gorączkę? - przytknął mi dłoń do czoła i powiedział - Jesteś rozpalona! Ola, co się dzieje?

-Miałam okropny sen... - to, co się ze mną działo, podchodziło już pod histerię. Nie mogłam się uspokoić i  zaczęłam spazmatycznie łapać powietrze. Przestraszony Tom pytał w kółko co się dzieje, jednak przestał, gdy przytuliłam się do niego moim gorącym policzkiem i płakałam dalej. Przytulił mnie po prostu i zanucił cicho "Kampf der Liebe".
"Ich kampf fur dich, und du fur mich, fur immer..." *
Mijały minuty, a ja zaczęłam się uspokajać. W końcu odetchnęłam głęboko i pociągnęłam nosem.

-Miałam straszny sen... - powiedziałam cicho

-Opowiesz mi? Może poczujesz się lepiej? - spytał delikatnie Tom
-Aha.. - mruknęłam i opowiedziałam mu wszystko, jak na spowiedzi. Tom głaskał mnie po głowie i wzdychał opierając się policzkiem o jej czubek. 
-Ola... załamujesz mnie czasem, wiesz? - mruknął, kiedy już się wyżaliłam. Spojrzałam na niego zaskoczona - Tak, właśnie tak... i nie patrz na mnie takim wzrokiem, bo tak jest. Jak możesz w ogóle tak myśleć? Jak możesz myśleć że cię nie kocham?? - zaczął mocno gestykulować, jak zawsze, kiedy się denerwuje.
-Tom... uspokój się... 
-Nie, Ola... Posłuchaj mnie! - krzyknął, zapominając że jest środek nocy- Kocham cię nad życie! Rozumiesz po niemiecku czy nie?
-No rozumiem... 
-A zachowujesz się jakbym mówił do ciebie po chińsku - uśmiechnął się uroczo i pocałował mnie w gorący policzek -  Ola, ja cię zawsze będę kochał... Jak ja ci mam to udowodnić?
-Nie chcę żebyś mi coś udowadniał... ja po prostu nie rozumiem...
-Czego, głupku mały? - mrugnął do mnie mój chłopak
-Za co ty mnie kochasz? Nie ma we mnie nic co zatrzyma mnie przy tobie... Przecież mógłbyś mieć każdą... Więc nie za bardzo to wszystko pojmuję.
Tom patrzył na mnie z miną mówiącą "Boże, czy ja naprawdę się z nią zadaję?"
-Ty chyba głupia jesteś, wiesz? Nie rozumiesz, że jesteś moim ideałem? Że nie mógłbym sobie wymarzyć lepszej dziewczyny? 
-No nie rozumiem, nie rozumiem... - wzruszyłam ramionami
-Mam ci powiedzieć co w tobie kocham? Powiem. - odpowiedział sam sobie, nie czekając na moją odpowiedź - Kocham to, jak wyglądasz, kocham twoje piękne oczy, twoje usta, nawet blizny na twoich rękach... Kocham cię całą. Kocham twój charakter, twój upór i delikatność, to, że jesteś tak cholernie uparta i że kiedy się w coś angażujesz, to całym sercem. Kocham twoją miłość do muzyki, twój głos, twoje myśli, wszystko co jest związane z tobą, rozumiesz?
Jak mam ci to jaśniej wytłumaczyć?
-Tom... - miałam łzy szczęścia i wzruszenia w oczach - nie masz pojęcia jak bardzo cię kocham, skarbie... - powiedziałam i pocałowałam go mocno.
Kocham, kiedy mówi mi takie rzeczy... Nie wiem, sama nie wiem czemu mu nie wierzę, ale... jest zbyt doskonały, żeby mógł być prawdziwy i na dodatek tylko mój. To jest jak jakiś sen...
-Wiesz za co ja cię kocham? - spytałam po chwili
-Nie, ale powiedz mi, bo intrygujesz mnie... - podparł się ręką
-Kocham to, jaki jesteś troskliwy, opiekuńczy, czuły... Kocham twój wygląd, twoje oczy, twój nos, kości policzkowe, brzuch... Kocham, kiedy grasz na gitarze, kiedy się uśmiechasz... Kiedy mówisz mi, jak mnie kochasz... Kiedy uczysz się dla mnie polskiego... Kiedy mnie całujesz.. - rozmarzyłam się, a Tom w odpowiedzi spojrzał na mnie poważnie i pocałował. 
-Taaaak, zdecydowanie świetnie całujesz, wiesz? - powiedziałam, a on poważnie odrzekł tylko:
-Kocham cię, Ola.... A co do całowania, może dopracujemy tę sztukę? - mrugnął do mnie i ponownie złączyliśmy usta w pocałunku.
Nie przerywaliśmy go, nie chcieliśmy. Nie oderwaliśmy się od siebie ani kiedy Bill zaczął dobijać się do drzwi, ani kiedy wydarł się do nas że hałasujemy a ludzie spać nie mogą, ani kiedy spytał, czy może się przyłączyć.

Trwaliśmy w pocałunku, jakby miał być naszym ostatnim, ale...
nie było mi z tym źle, jeśli mam być szczera.




* nie ma niemieckich znaków, przepraszam ;)
Aaaaaa, nie wiem gdzie tu się zmienia interlinię, więc przepraszam, ze takie duże odstępy między zdaniami w dialogach są..

A zatem!
Co powiecie?
W ogóle, czytając komentarze, które się ostatnio pojawiają, to się popłakałam po prostu...
Nie macie pojęcia jak świetnie jest słyszeć że poprawia się mój styl pisania.. Bardzo ciężko nad sobą pracuję i ogromnie mnie cieszy, że są tego efekty!!!

Olka, twój komentarz to w ogóle.. Tak się popłakałam... Ahhh... Jestem zbyt wrażliwa  i biorę wszystko do siebie, ale no przynajmniej umiem się cieszyć z małych rzeczy xD
Ale no kuuuuuuuuurczę...
"Ręka nastolatki" nie jest już tą samą ręką... Dorosłam przez ten rok, zmieniłam się i czuję to.

Mam nadzieję, że mój styl będzie się już tylko poprawiał, a teraz... spróbuję odpocząć przez ferie...
A potem? Potem do końca kwietnia notki będą się pojawiać naprawdę niezbyt często. Egzamin gimnazjalny is SOON.

Więc do roboty się trzeba ostro zabrać...
Mam nadzieję, ze będziecie trzymać kciuki chociaż trochę...

A teraz prosiłabym o wypowiedzenie się pod odcinkiem w postaci komentarza.
Jak wam się podoba? Co byście zmienili?
Piszcie!


Pozdrówka
od waszej na zawsze
Kochającej Toma ;**

PS Masakra i depresja chylą się ku końcowi, nadchodzą opowiadaniowe święta, więc trochę życia i radości wprowadzę, skarby :D
*teraz 50 % z was pomyślało "No wreszcie!" , prawda? xD *

PPS Następna notka... nie wiem kiedy. Nie określę wam tego teraz. Zobaczę jak pójdzie mi wypoczynek xD Ale na mur-beton w przyszłym tygodniu ;)

poniedziałek, 10 lutego 2014

Feeling so sorry... (10.02.14)

Okej, okej, przepraszam...
Miała być notka dzisiaj, ale:
1) jest dopiero 1/4 przepisana na kompa
2) nie dam rady jej dzisiaj napisać, gdyż boli mnie nadgarstek.
Więc 30. dopiero za kilka dni, najdalej 17.02.
Ale wydaje mi się, że jednak w tym tygodniu jeszcze się wyrobię.
Przepraszam raz jeszcze.
Pozdrówka 
Od 
Kochającej Toma ;**

PS Do osób, które również korzystają z bloog.pl:
Czy wam też pokazuje, że został dodany komentarz (na panelu rzecz jasna), a komentarza wam nie wyświetla? Jak sie wkurzę, to przeniosę bloga na blogspot.com. Lepsza platforma moim zdaniem, więc poważnie to rozważam...
Pozdrówka raz jeszcze...

Odcinek 29 (3.02.14)

SOUNDTRACK: http://www.youtube.com/watch?v=aKLtkxfuOyA 
LUB http://www.youtube.com/watch?v=BfQAymZX-nk

Dla każdego, kto kiedykolwiek sprawił,
Że się uśmiechnęłam.
Dla tych, którzy nie zważają na opinie,
Tylko obchodzi ich sam człowiek, nie jego okładka.
Dla tych, którzy są tolerancyjni
I dla tych, którzy sami zmagają się z nietolerancją.
Wam wszystkim dedykuję ten:

Odcinek 29
Sześć godzin później, wymęczeni i śpiący, leżeliśmy całą paczką na kanapie w salonie oglądając jedną z tych typowo "romantycznych" komedii: "Narzeczony mimo woli". 
Mówiąc "całą paczką" mam na myśli siebie, Toma, Mad, Billa, Geo i Gustava.
Co do filmu: nie mam pojęcia, kto go wybierał, ale na pewno nie ja, nie gustuję w romantycznych filmach, wolę przygodowe, pełne akcji, z porywającą fabułą, zamiast miłosnych smętów i tworzenia sobie samemu problemów.
Taka jestem i już.

A zatem: leżałam na tej kanapie między Tomem a Georgiem, a mój chłopak tulił mnie do siebie delikatnie.
Podniosłam głowę do góry i ucałowałam jego szorstki już od zarostu policzek. Popatrzył na mnie z czułością.
-Co, Ola? Hmm?
-Nie jesteś już zły?
-Ja? Na ciebie? W życiu! Jestem ci wdzięczny. Gdyby nie ty, nie wiadomo jak długo męczyłbym się z tą nogą... - pocałował mnie w czoło i ułożył się wygodniej, pozwalając mi położyć głowę na swojej piersi. Nie interesował mnie film, jak już wspominałam, to nie mój gatunek, ale Toma zaciekawiła fabuła, więc, aby być przy nim, pogrążyłam się w rozmyślaniach na temat tamtego dnia.
Tom protestował przed zawiezieniem go do szpitala, wkurzał się, że traktujemy go jak jakiegoś dzieciaka. 
Trwało to aż do przyjazdu do szpitala, gdzie zawiózł nas Bill, popierający mnie w 100 procentach.
Okazało się, po trzech godzinach siedzenia w poczekalni, że rana jest na tyle poważna, że trzeba ją zszyć, co zajęło następną godzinę.
Kiedy Tom wyszedł, zaczął mi dziękować, całować mnie, przytulać, słowem: był mi niezmiernie wdzięczny. Powiedział, że gdyby rana nie została zszyta, mogłoby wdać się zakażenie, a wtedy już tylko antybiotyki i leżenie w domu, aż do wygojenia rany, a tak musiał tylko przez 3-4 dni nie nadwyrężać się i za tydzień pojawić się na zdjęciu szwów.
Czasem jest z niego taki idiota... Mówiłam, jedźmy do lekarza, to nie, a potem mi będzie dziękował, bo jestem asertywna...
Jest nieodpowiedzialnym samcem, któremu adrenalina uderza do głowy z siłą petardy.
Ale kocham go. Kocham jego charyzmę, urok osobisty, troskę, którą często widzę w jego oczach, poczucie humoru... Kocham to, jak wygląda. Kocham jego słodkie oczy, umięśnione ciało, długie dredy... bo to wszystko to on. Cały on. 
Nawet gdyby wyglądał inaczej, nadal kochałabym go nad życie.
Bo kocham jego wygląd tylko dzięki temu, że pod nim skrywa się on sam. Gdyby nie to, mógłby być dla mnie nawet najprzystojniejszym facetem na ziemi (chociaż i tak jest), a ja i tak bym na niego nie spojrzała.
Nie można kochać kogoś za wygląd. Chodzi o to, co się pod tym wyglądem kryje. Takie metale, stereotyp: brudas, nie myje się. A jest wielu metali, którzy nawet na nich nie wyglądają! To, jacy jesteśmy kryje się w naszym wnętrzu.
Nie da się kogoś jasno zaklasyfikować: ty jesteś taki, a ty taki.
Każdy z nas jest jedyny.
A Tom jest moim jedynym...
Już na zawsze.
Moja miłość do Gitarzysty z każdym dniem rosła, przybywało jej. Myślałam, ze moje serce po zdradzie Klausa nigdy już nie będzie takie jak przedtem, ale okazuje się, ze to tylko je umocniło.
Dzięki Tomowi wspomnienia tamtego feralnego dnia powoli zaczęły się rozmywać w moim umyśle, znikały. 
Czas wyleczył moje rany. I dał mi miłość, o jakiej nigdy nawet mi się nie śniło.

Tom przytulił mnie mocniej, co wyrwało mnie z zamyślenia.
Popatrzyłam na niego, a on szepnął mi do ucha:
-Może przeniesiemy się na górę?
-Bardzo chętnie - odpowiedziałam z uśmiechem i pomogłam mu się podnieść. Ruszyliśmy po schodach na górę, poganiani nerwowymi ruchami rąk pozostałych, których wciągnął film i nie chcieli żebyśmy im przeszkadzali.

Na górze Tom zamknął drzwi na klucz, nie chciał, żeby ktoś nam przeszkadzał, chcieliśmy być sami, tylko ja i on. Pociągnął mnie na łóżko, gdzie oboje wygodnie się położyliśmy. Przez okno wpadał blask zachodzącego już słońca, który wślizgiwał się cicho pod ramę okienną, skradał po parapecie, by spłynąć na twarz Tom i ją rozświetlić. Promienie pomarańczowego światła rozjaśniały ciemne oczy chłopaka i podkreślały ostre rysy jego twarzy.
-Ola, wiesz co?
-Nie, nie wiem - uśmiechnęłam się złośliwie, jednak widząc powagę na jego twarzy także spoważniałam. - Co, Tom? 
-Słuchaj, bo ja... - na jego twarzy pojawiły się rumieńce - Ja chciałem ci coś powiedzieć... 
-Ich liebe dich? - spytałam, po czym przytuliłam się do niego mocno - Ich liebe dich auch, Tom.. 
-Wiesz, te słowa są naprawdę ważne... - przytulił mnie mocno, po czym złapał za ramiona i odsunął się na ich długość, wziął głęboki oddech i powoli powiedział:
-Ola... Kocham cśe - wydukał po polsku 
-Tom! - krzyknęłam 
-Tak? - spytał przestraszony
-Ty... powiedziałeś... że mnie kochasz.. Powiedziałeś to po polsku!
-No tak - uśmiechnął się łobuzersko - Ćwiczyłem od paru dni, wiesz?
-Tomuś.. kocham cię... - powiedziałam, a on pocałował mnie słodko.

Po jakimś czasie przytulanek, naszła mnie pewna myśl, która nie dawała mi spokoju. Poruszyłam z Tomem dręczący mnie temat.
 -Tom...
-Tak? - spojrzał na mnie pytająco swoimi czekoladowymi oczkami
-Wiesz, czasem chciałabym znów być dzieckiem...
-Czemu? - zdziwił się chłopak
-Bo popatrz, kiedy byliśmy mali, wszystko było takie... proste. Rodzice byli najlepsi pod słońcem, najważniejsze było, żeby mieć gdzie się bawić, nauka szła łatwo i szybko, nie mieliśmy praktycznie żadnych problemów..
A teraz?
Z wiekiem nasze spojrzenie na świat się zmienia, zmienia na gorsze, dostrzegamy całe zło tego świata, to zło nas często dotyka...
Chciałabym być znów 10-latką.... Wtedy wszystko było prostsze...
-Wiesz, jeśli patrzysz na to pod tym kątem, to faktycznie lepiej być dzieckiem.
Ale spróbuj z innej strony: masz 19 lat. Jesteś pełnoletnia, możesz sama o sobie decydować. Możesz ze mną mieszkać i nikomu nie musisz się z tego tłumaczyć - uśmiechnął się łobuzersko i pocałował mnie lekko - Tak, jestem zdecydowanie najlepszym argumentem...
-Yhm, zgadzam się... - mruknęłam i mocno go przytuliłam.

****************************************************************************************

No. To chyba tyle.
Przepraszam, ze tak krótko, ale a) miałam tylko tydzień, b) tutaj skończył mi się ten wątek i nie mogę zacząć nowego, bo jest za długi 
Fajnie było zobaczyć tyle komentarzy... I to jeszcze takich miłych..
Kurde. Dzięki ;*
Bukowina: jasne, ze wybaczę ;) co masz na myśli, pisząc "myśli Oli- bezcenne" ? Aha,  naprawdę tak piszę? Nawet nie robię tego specjalnie, wiesz? Tak samo z siebie wychodzi. Lubię pisać poważnie, ale najwyraźniej mi nie wychodzi ^^
Renifer + Madison --> danke za miłe słowa, i tak wiem że kłamiecie, ale no okej. *Mad podobał się soundtrack! TYLE WYGRAĆ! *
anonym-marzycielka (czyli po prostu Ola) : Mówisz? Kurczę, a który przystojniejszy, bo zbieramy z Reniferkiem opinie ^.^ *powiedz Tom!* I dzięki, że jesteś i czytasz, nawet gdy między odcinkami są miesięczne przerwy ;*
Hana: No ja mam nadzieję, ze słowa będą przy tej notce, hahah ;)
No i na końcu, chociaż nie najmniej ważna (Najdłuższa odpowiedź, więc na końcu ;) ) vermisvermis: 
"Tak czy siak, ja doskonale rozumiem Olę." ja właśnie też... Dlatego tak łatwo przyszło mi napisanie tego.. hmm.. momentu?
Kocham komentarze taaaaakie długie jak twój *_*
Masz rację, że nie pisze się pod publiczkę, bo to chyba w pewnym sensie komercyjne, a na blogach komercyjność.. nie ma kompletnie żadnego sensu. Co innego stosować się do rad, które samemu uważa się za słuszne, a co innego pisać tak, żeby komuś się podobało. Ma się podobać mnie. Jeśli jestem zadowolona, to jest sukces * +10000000 do samouwielbienia* 
Co ja ci jeszcze powiem... Nie wiem. Chyba jeszcze śpię...

Patrzcie wy jak ja się tu poświęcam: zamiast spać sobie smacznie do tej 7.20, wstaję normalnie i piszę wam odcinek! Pytanie: co ze mną nie tak?
Po prostu lubię to co robię. Lubię? Pff, kocham!
I zawsze miło zobaczyć, że ktoś się cieszy z odcinka, prawda?
*Bo ktoś się cieszy, nie? *

Dobra, rozgadałam się zbytnio chyba...
Wiem, macie dość mojego ględzenia, więc jeszcze ostatnia rzecz:
Data następnego odcinka:

10 lutego lub 17 lutego

*jeszcze nie wiem dokładnie, ferie moje zaczynają się 17 *kocham Dolny Śląsk*, ale może uda mi się dodać coś wcześniej.
Zrobimy tak: 
Jeśli nie uda mi się napisać do 10, napiszę pod tym odcinkiem komentarz, który to potwierdzi, w sensie to, że nie mogę pisać. A jeśli komentarza nie będzie, to znaczy, że notka będzie w tym tygodniu, ale nie dzisiaj.

Serio się rozgadałam.

Pozdrówka
Wasza
Kochająca Toma ;*

Odcinek 28 (27.01.14)

Dla vermisvermis, bo wróciła
Dla ... Mad i Natsu
I Reniferka (tak, Ciebie na końcu, bo znasz za dużo szczegółów)
Dla ... wszystkich was, którzy jesteście :)
Dziękuję wam za to, naprawdę, nie macie pojęcia ile to dla mnie znaczy :*


Soundtrack: http://www.youtube.com/watch?v=rcGqWIKM47Y



Odcinek 28

Przeciągnęłam się lekko i otworzyłam oczy. Zobaczyłam nad sobą twarz Czarnego z rozczochranymi włosami i szerokim uśmiechem na twarzy. 
Odwzajemniłam go, po czym odwróciłam głowę w stronę Toma. Gdy tylko mój wzrok padł na jego ciało, z żalu ścisnęło mi się serce. 
Mój chłopak był cały siny, a na dodatek przez to, że był odkryty, widziałam wszystkie jego rany, poobijane ciało wyglądało, jakby ktoś go przepuścił przez ten starodawny "wałek" do suszenia ubrań. 
Skarb spojrzał na mnie i lekko się zmieszał, po czym zakrywając się kołdrą, powiedział:
-Ola, kochanie, już wstajesz?
-Tak... - ziewnęłam i spojrzałam na Billa - Dziękuję...
-Za co? - spojrzał na mnie ze zdziwieniem
- Za to, że zostałeś. Dziękuję. Jesteś wspaniałym przyjacielem...- podniosłam się i pocałowałam go delikatnie w policzek, na co Czarnuch zmieszał się i uśmiechnął do mnie. Naprawdę, Bill był jednym z moich najlepszych przyjaciół, podczas pobytu w Niemczech właściwie najbliższym. Niejedna dziewczyna chciałaby mieć takie relacje z bratem swojej miłości.
Przeciągnęłam się powoli i wstałam z kolan Billa, składając przy okazji koc w kostkę. Usiadłam na łóżku przy Tomie, uważając, aby nie przygnieść jego zranionej nogi.

-Jak się czujesz? - spytałam zmartwiona
- Nie tak źle, jak ci się wydaje. - Tom uśmiechnął się rozczulająco i zatknął mi pasemko włosów za ucho. Uśmiechnęłam się lekko.
-Tomuś... przepraszam... - szepnęłam ze łzami wstydu w oczach
-Za co? - spytał mój chłopak zszokowany. Ach, te Kaulitze, nic nie rozumieją sami... Wszystko trzeba im wykładać jak na tacy.
-Że się wczoraj zdenerwowałam, idioto. Przepraszam, nie powinnam tak reagować i tak miałeś całkiem sporo na głowie. Jako twoja dziewczyna w zasadzie powinnam cię wspierać, chociaż takie głupie pomysły będę ci zawsze wybijać z głowy! Niemniej jednak, Tomi, naprawdę przepraszam... Wybaczysz mi, co? - spytałam przez łzy.

"Cholera, jak ja się szybko rozklejam.." pomyślałam w tamtym momencie.

Reakcja Toma na to wszystko mnie zaskoczyła. Zmarszczył brwi, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał, a potem dźwignął się na łokciu i położył mi rękę na mokrym policzku i kciukiem ostrożnie wytarł łzy, które po nim spływały.
-Mała... jak cię zaraz palnę w ten głupi łeb, to dopiero zobaczysz!- zaśmiał się cicho Tom - Nie mam ci czego wybaczać, ty mały głupolu! To ty powinnaś wybaczyć mi... - mówił z czołem opartym o moje czoło.
-Ja? Tobie? Niby co?
-Że dałem się tak zlać - uśmiechnęłam się słysząc to, starszy Kaulitz zawsze wiedział jak poprawić mi nastrój. Przyciągnął mnie do swojej szerokiej piersi i  mocno przytulił, a ja oparłam się o niego policzkiem. Pozwolił mi się wypłakać, pozwolił mi pozbyć się tych wszystkich negatywnych emocji, które we mnie tkwiły od wczorajszego horrorystycznego wieczoru.
-Już nie płacz, malutka, wszystko jest okej... - mówił mi cicho Tom, kiedy mocniej się w niego wtulałam.

Słodziak z niego, prawda?
Okropnie się bałam, że ktoś mi go odbierze, że go stracę. Nie miałam absolutnie żadnych powodów, ale wciąż czułam ten obezwładniający strach. Bałam się. Odrzucenia. Straty. Bólu.

Nie chciałam przeżywać ponownie czegoś takiego, jak w listopadzie.
(nota od Autorki *autorka z dużej, z szacunku do samej siebie, a co!* : jaki wiadomo, w listopadzie Klaus zgwałcił główną bohaterkę, odsyłam do poprzednich odcinków!)
Myśl, że ten ból mógłby znów mnie dopaść, że mogłabym tak cierpieć, nie dawała mi spokoju. A kiedy przychodziły mi do głowy te okropne myśli, że mogłabym zostać pozbawiona Toma, ciepła jego ciała, jego poczucia humoru, całego Kaulitza, byłam jak sparaliżowana.
Tom o tym nie wiedział, ale od listopada prawie żadnej nocy nie przespałam w całości. Budziłam się w środku nocy i wpatrywałam się w jego twarz, spokojną, rozluźnioną twarz, byle tylko być pewną, że jest przy mnie i jest bezpieczny.

To było jak jakaś "schiza".
Nie dawało mi spokoju.

Wracając:
Po paru minutach podniosłam się i dokładnie zlustrowałam wzrokiem Toma. Wszystkie obicia i siniaki nieco zbladły przez noc, tylko trochę, ale zawsze, rozwalona warga i łuk brwiowy pokryły płytki krwi, czyli tak zwane strupy, ale noga... coś zaczęło z niej ciec, jakby krew zmieszana z ropą, nie podobało mi się to. 

-Tomi, chodź. Zrobię ci śniadanie - powiedziałam, po czym wstałam i podałam mu pomocną dłoń. Gitarzysta spróbował pójść w moje ślady, jednak nie bardzo mu to wyszło, ze względu na zranioną kończynę.
Nagle jak spod ziemi wyrósł koło niego Bill i pomógł mu wstać. Ja złapałam mojego chłopaka z drugiej strony i razem pomogliśmy mu zejść na dół.
Nieco (dobra, bardzo) zbaczając z tematu: Tom cały czas był tylko w bokserkach. Kocham jego ciało. Jego wspaniały brzuch, szerokie ramiona, umięśnione ręce, po prostu wszystko. A najbardziej jego śliczną twarz...
Może i brzmi to nieco płytko, ale jestem kobietą, mam prawo pozachwycać się trochę swoim chłopakiem, prawda?


Gdy już byliśmy w kuchni, Bill nas opuścił, ze swoim tajemniczym uśmiechem na twarzy. Tom posadził swoje cztery litery na krześle, a ja zabrałam się za przygotowywanie śniadania. 
Kromka pełnoziarnistego chleba z masłem, sałatą, pomidorem i chudą szynką dla mnie, a dla Toma trzy bułki z serem żółtym i pomidorem, jak zwykle. No i oczywiście dla niego codzienna kawa, bez której nie wyobrażał sobie dnia, a dla mnie zielona herbata.

Podałam mu talerz z jedzeniem, a on zwyczajowo już, rzucił się na niego jak wilk. Po paru kęsach spojrzał podejrzliwie na mnie, skubiącą powoli kanapkę.

-Ola, czemu ty tak mało jesz?
-Nie jestem głodna...
-Ola... - Tom pokręcił z dezaprobatą głową - Co ty, anoreksji, anemii chcesz się nabawić? Proszę cię, zacznij jeść normalnie...
-Tom, jem normalnie.. - spodziewałam się tej rozmowy już od dawna...
-Nie! Normalnie to ty zjadałaś tyle co ja! A teraz? Nawet nie 1/3 z tego przez cały dzień, Ola! Cały dzień! To są 24 godziny!
"Jakbym tak dalej jadła, to bym ci się nie podobała, przytyłabym i co? " pomyślałam.
Spojrzałam na Toma. Był zszokowany, co dało mi do myślenia. 
Powiedziałam to wszystko na głos.

Nawet nie wiem dlaczego. Coś mi się przestawiło i nie rozumiałam co mówię ani co on mówi do mnie.
Było mi trochę słabo, jak zawsze z rana.

-Czyli to o to chodzi? Boisz się, ze cię zostawię jeśli przytyjesz trochę? Ola, bez jaj.. - złapał mnie rękoma za ramiona, czego, szczerze mówiąc, potrzebowałam, bo zaczynałam się trochę chwiać - Mała, nawet gdybyś była jak Gustav, i tak bym z tobą był. - tu ściszył głos - Bo cię kocham, wiesz? Najmocniej w świecie - znów mówił normalnym tonem - Bo dalej byłabyś moją Olą. W środku zawsze jesteś ty, wygląd to tylko okładka, zmienia się. Ale zawsze będziesz moją Olą. Pamiętaj o tym, dobrze? - powiedział i przyjrzał mi się dokładnie - Boże, czemu jesteś taka blada?

-Trochę źle się czuję, wiesz, Tom? - powiedziałam i słabo się uśmiechnęłam 
-Masz, napij się wody - powiedział i podał mi szklankę z wodą, a ja chwyciłam ją drżącą ręką. Podniosłam ją do ust, trochę płynu pociekło mi po brodzie, wypiłam łyk i poczułam się pewniej.
Tom patrzył na mnie zmartwiony. Odrobinę śmiesznie to wyglądało, facet z podbitym okiem, cały poobijany, a patrzy na dziewczynę, której jest słabo, wzrokiem pełnym troski.
Ale to w nim kocham...

 -Lepiej ci już? - spytał po chwili
- Tak, już jest okej...
-Słuchaj, mała, jak nie zaczniesz sama jeść normalnie, to ja ci zacznę sam wpychać jedzenie do gardła, rozumiemy się?
-Jak najbardziej - zasalutowałam mu żołniersko, na co uśmiechnął się i pocałował mnie słodko...


-Te, zakochańce, wypad z kuchni! - usłyszeliśmy głos... Madison, czyj inny Najwyraźniej właśnie wrócili znad jeziora - Boże.. Tom! Co ci się stało?! - krzyknęła zszokowana Mad i zakryła usta ręką - Olka, to ty go tak pobiłaś? Zdradził cię z inną? Czy co?
Popatrzyłam na Toma, a on na mnie i w jednej chwili wybuchnęliśmy śmiechem. Mad spojrzała na nas dziwnie i uspokoiła się.
-Okej, czyli nie zdrada. Ale co ci się stało?
-Długa historia... - odparł mój ukochany, wciąż śmiejąc się pod nosem
-Którą opowiesz mi, kiedy usiądziemy sobie na spokojnie w pokoju. - dodała znacząco Magda
-Jasne - mrugnął do niej porozumiewawczo i pozwolił sobie na zawadiacki uśmiech posłany w moją stronę.

Podniosłam się do góry i pomogłam Tomowi zrobić to samo. Oparł się o mnie i jakoś doskakał, z moją pomocą rzecz jasna, do kanapy w salonie, gdzie pomogłam mu się wygodnie ułożyć.
-Tomi, boli cię noga? - spytałam z troską słyszalną w głosie
-Już mniej, nie martw się tak - powiedział z uśmiechem Tom
-Czemu nie? - odpowiedziałam mu tym samym - Zawsze ty się o mnie martwiłeś, teraz moja kolej, nie uważasz?
-Skoro tak stawiasz sprawę, okej - mrugnął do mnie łobuzersko, a ja dałam mu całusa
-Wiesz, martwię się o tę ranę... Do tej pory krwawi, trochę mniej, ale martwi mnie to... Może zadzwonię po lekarza? - spytałam pełna obaw
-Nie przesadzaj, damy radę...
-Ale Tom...
-Dobra, zrobimy tak - przerwał mi i dźwignął się do góry - Jeśli do jutra się nie poprawi, to zadzwonisz po lekarza, okej, mała?
-Luzik -stwierdziłam, na co Tom wybuchnął śmiechem
-Od kiedy tak mówisz?
-Od dzisiaj - uśmiechnęłam się, na co Tom zaczął trząść się ze śmiechu, a po chwili dołączyłam do niego również ja.
Na to wszystko przybiegła Mad, a my zaczęliśmy się jeszcze bardziej śmiać. Jako że siedziałam na podłodze, po chwili po prostu się na niej położyłam i i płakałam, po prostu ryczałam ze śmiechu, Tom tak samo, tyle że na kanapie.
Magda patrzyła na nas jak na jakichś nie wiem... uciekinierów z psychiatryka?
Nie jestem nawet pewna z czego śmialiśmy się. Po prostu odreagowywaliśmy emocje i stres.
Po jakichś dziesięciu minutach przeszło nam i spojrzeliśmy na przyjaciółkę.
-Jesteście. Największymi. Debilami. Jakich znam.
-Wiem - odpowiedziałam, ocierając łzy - Ale za to nas kochasz, co?
-Jasne - odpowiedziała z uśmiechem Madison, po czym usiadła obok mnie na podłodze i skrzyżowała nogi. - To jak, powie mi ktoś, co się wydarzyło?
-Tom, czyń swoją powinność - powiedziałam dramatycznie i wyszłam do kuchni, gdzie zajęłam się poszukiwaniami paru niezbędnych do wykonania opatrunku rzeczy. 
Gdy wróciłam, Mad szeptała coś Tomowi do ucha, a na mój widok odsunęła się spokojnie i blado uśmiechnęła do mnie.
-Tom, rusz cztery litery i usiądź - powiedziałam 
-No już, już - zrobił minę zbitego psa i z pomocą moją i Magdy podniósł się do góry.

Ja - wykwalifikowana pielęgniarka rzecz jasna - odwinęłam z jego nogi wczorajszy opatrunek i odłożyłam go na podłogę. Na widok rany zrobiło mi się słabo.
-Tom... czym właściwie... Klaus zadał ci tę ranę?
-Tą? To był właściwie przypadek. - zamyślił się chłopak - Miał w kieszeni scyzoryk, który rozłożył się w jego kieszeni, kiedy na niego upadłem.
Aż się wzdrygnęłam! Klaus tym cholernym scyzorykiem rozharatał mojemu Tomowi pół nogi!
Rana nie była bardzo głęboka, ale długa i krwawiła od jakichś 12 godzin, co niepokoiło mnie najbardziej.
Szybko przemyłam jej okolice wodą utlenioną, nie zbliżając się zanadto do samej rany. Wylewanie mu spirytusu na żywą tkanką nie byłoby pomysłem roku, prawda?
Czułam, ze Tom sztywnieje, kiedy przykładałam opatrunek z gazy do jego nogi. Popatrzyłam na jego twarz. Była ściągnięta bólem, ale napotykając mój wzrok, chłopak uśmiechnął się blado.Szybko dokończyłam opatrywanie go.

*tutaj jeśli chcecie poczuć to, co czułam, kiedy to pisałam, włączcie: http://www.youtube.com/watch?v=gJI_yniGm4w *

-Oj, Tom, Tom... - westchnęłam, po czym usiadłam obok niego na kanapie i chwyciłam jego twarz w dłonie. Delikatnie przesunęłam wierzchem dłoni po jego skroni, pocałowałam go w limo pod okiem, przesuwałam wargami po jego policzku, aż zatrzymałam się na ustach.
Złączyliśmy nasze wargi w pocałunku. Tom całował mnie delikatnie, a ja miałam tylko mały problem z odgonieniem złych wspomnień. Smakowałam jego usta powoli, zatracałam się w ich smaku. Uchyliłam powieki i ujrzałam czekoladowe tęczówki wpatrujące się we mnie z miłością.
Z trudem oderwałam sie od niego i rzuciłam krótko:
- Wołaj Billa i i ubieraj się, jedziemy do tego lekarza.



Heheheheheh, kocham kończyć w takich momentach.
PIĘĆ STRON, rozumiecie?
PIĘĆ!
Takiego długiego odcinka jeszcze nie było!
W ogóle tak sobie piszę teraz, piszę, i przyszedł mi tak GENIALNY pomysł do głowy!!!
Kurde, niedługo zakończę wątek z Klausem, ale nie martwcie się, to nie koniec jego.. hmm.. "pogrywania" z Tomem i Olą.
Właściwie to jeszcze wam powiem, ze przypominało mi się pytanie zadane przez BonaVonTurkę jakis czas temu.
Chodziło o to, że żeby pisać, muszę mieć jakiś główny wątek, fabułę.

I tak się zastanawiałam co odpowiedzieć.
Już wiem!
Główny wątek tej historii to miłość Toma i Oli. Rozumiecie, miłość gwiazdy do zwykłej studentki. Niemca do Polki. Ogółem.. Wiecie o co mi chodzi?
I los jest na przekór im, mało co im wychodzi, ale mają siebie i dzięki temu... jest im jakby łatwiej.
A tytuł opowiadania "Żyj tak, aby nie żałować żadnego dnia" - chodzi o to, że zarówno w opowiadaniu, jak i w prawdziwym życiu, trzeba żyć tak, żeby nie żałować żadnej chwili, żadnej minuty z życia. "Leb die Sekunde" , czyż nie?

I wiecie?
Dziękuję tym, którzy są pomimo tego, że ja nie publikuję często tygodniami :/
A, właśnie!
To tak: z odcinkami będzie tak, że będą się pojawiać zazwyczaj właśnie w poniedziałki, około tej godziny. 
Mam na 8.45, heheh :) A wy macie tutaj datę pojawienia się odcinka 29:

3 lutego 2014

Pozdrawiam!!!
Wasza
Kochająca Toma ;*

Do napisania!!!