poniedziałek, 10 lutego 2014

Odcinek 28 (27.01.14)

Dla vermisvermis, bo wróciła
Dla ... Mad i Natsu
I Reniferka (tak, Ciebie na końcu, bo znasz za dużo szczegółów)
Dla ... wszystkich was, którzy jesteście :)
Dziękuję wam za to, naprawdę, nie macie pojęcia ile to dla mnie znaczy :*


Soundtrack: http://www.youtube.com/watch?v=rcGqWIKM47Y



Odcinek 28

Przeciągnęłam się lekko i otworzyłam oczy. Zobaczyłam nad sobą twarz Czarnego z rozczochranymi włosami i szerokim uśmiechem na twarzy. 
Odwzajemniłam go, po czym odwróciłam głowę w stronę Toma. Gdy tylko mój wzrok padł na jego ciało, z żalu ścisnęło mi się serce. 
Mój chłopak był cały siny, a na dodatek przez to, że był odkryty, widziałam wszystkie jego rany, poobijane ciało wyglądało, jakby ktoś go przepuścił przez ten starodawny "wałek" do suszenia ubrań. 
Skarb spojrzał na mnie i lekko się zmieszał, po czym zakrywając się kołdrą, powiedział:
-Ola, kochanie, już wstajesz?
-Tak... - ziewnęłam i spojrzałam na Billa - Dziękuję...
-Za co? - spojrzał na mnie ze zdziwieniem
- Za to, że zostałeś. Dziękuję. Jesteś wspaniałym przyjacielem...- podniosłam się i pocałowałam go delikatnie w policzek, na co Czarnuch zmieszał się i uśmiechnął do mnie. Naprawdę, Bill był jednym z moich najlepszych przyjaciół, podczas pobytu w Niemczech właściwie najbliższym. Niejedna dziewczyna chciałaby mieć takie relacje z bratem swojej miłości.
Przeciągnęłam się powoli i wstałam z kolan Billa, składając przy okazji koc w kostkę. Usiadłam na łóżku przy Tomie, uważając, aby nie przygnieść jego zranionej nogi.

-Jak się czujesz? - spytałam zmartwiona
- Nie tak źle, jak ci się wydaje. - Tom uśmiechnął się rozczulająco i zatknął mi pasemko włosów za ucho. Uśmiechnęłam się lekko.
-Tomuś... przepraszam... - szepnęłam ze łzami wstydu w oczach
-Za co? - spytał mój chłopak zszokowany. Ach, te Kaulitze, nic nie rozumieją sami... Wszystko trzeba im wykładać jak na tacy.
-Że się wczoraj zdenerwowałam, idioto. Przepraszam, nie powinnam tak reagować i tak miałeś całkiem sporo na głowie. Jako twoja dziewczyna w zasadzie powinnam cię wspierać, chociaż takie głupie pomysły będę ci zawsze wybijać z głowy! Niemniej jednak, Tomi, naprawdę przepraszam... Wybaczysz mi, co? - spytałam przez łzy.

"Cholera, jak ja się szybko rozklejam.." pomyślałam w tamtym momencie.

Reakcja Toma na to wszystko mnie zaskoczyła. Zmarszczył brwi, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał, a potem dźwignął się na łokciu i położył mi rękę na mokrym policzku i kciukiem ostrożnie wytarł łzy, które po nim spływały.
-Mała... jak cię zaraz palnę w ten głupi łeb, to dopiero zobaczysz!- zaśmiał się cicho Tom - Nie mam ci czego wybaczać, ty mały głupolu! To ty powinnaś wybaczyć mi... - mówił z czołem opartym o moje czoło.
-Ja? Tobie? Niby co?
-Że dałem się tak zlać - uśmiechnęłam się słysząc to, starszy Kaulitz zawsze wiedział jak poprawić mi nastrój. Przyciągnął mnie do swojej szerokiej piersi i  mocno przytulił, a ja oparłam się o niego policzkiem. Pozwolił mi się wypłakać, pozwolił mi pozbyć się tych wszystkich negatywnych emocji, które we mnie tkwiły od wczorajszego horrorystycznego wieczoru.
-Już nie płacz, malutka, wszystko jest okej... - mówił mi cicho Tom, kiedy mocniej się w niego wtulałam.

Słodziak z niego, prawda?
Okropnie się bałam, że ktoś mi go odbierze, że go stracę. Nie miałam absolutnie żadnych powodów, ale wciąż czułam ten obezwładniający strach. Bałam się. Odrzucenia. Straty. Bólu.

Nie chciałam przeżywać ponownie czegoś takiego, jak w listopadzie.
(nota od Autorki *autorka z dużej, z szacunku do samej siebie, a co!* : jaki wiadomo, w listopadzie Klaus zgwałcił główną bohaterkę, odsyłam do poprzednich odcinków!)
Myśl, że ten ból mógłby znów mnie dopaść, że mogłabym tak cierpieć, nie dawała mi spokoju. A kiedy przychodziły mi do głowy te okropne myśli, że mogłabym zostać pozbawiona Toma, ciepła jego ciała, jego poczucia humoru, całego Kaulitza, byłam jak sparaliżowana.
Tom o tym nie wiedział, ale od listopada prawie żadnej nocy nie przespałam w całości. Budziłam się w środku nocy i wpatrywałam się w jego twarz, spokojną, rozluźnioną twarz, byle tylko być pewną, że jest przy mnie i jest bezpieczny.

To było jak jakaś "schiza".
Nie dawało mi spokoju.

Wracając:
Po paru minutach podniosłam się i dokładnie zlustrowałam wzrokiem Toma. Wszystkie obicia i siniaki nieco zbladły przez noc, tylko trochę, ale zawsze, rozwalona warga i łuk brwiowy pokryły płytki krwi, czyli tak zwane strupy, ale noga... coś zaczęło z niej ciec, jakby krew zmieszana z ropą, nie podobało mi się to. 

-Tomi, chodź. Zrobię ci śniadanie - powiedziałam, po czym wstałam i podałam mu pomocną dłoń. Gitarzysta spróbował pójść w moje ślady, jednak nie bardzo mu to wyszło, ze względu na zranioną kończynę.
Nagle jak spod ziemi wyrósł koło niego Bill i pomógł mu wstać. Ja złapałam mojego chłopaka z drugiej strony i razem pomogliśmy mu zejść na dół.
Nieco (dobra, bardzo) zbaczając z tematu: Tom cały czas był tylko w bokserkach. Kocham jego ciało. Jego wspaniały brzuch, szerokie ramiona, umięśnione ręce, po prostu wszystko. A najbardziej jego śliczną twarz...
Może i brzmi to nieco płytko, ale jestem kobietą, mam prawo pozachwycać się trochę swoim chłopakiem, prawda?


Gdy już byliśmy w kuchni, Bill nas opuścił, ze swoim tajemniczym uśmiechem na twarzy. Tom posadził swoje cztery litery na krześle, a ja zabrałam się za przygotowywanie śniadania. 
Kromka pełnoziarnistego chleba z masłem, sałatą, pomidorem i chudą szynką dla mnie, a dla Toma trzy bułki z serem żółtym i pomidorem, jak zwykle. No i oczywiście dla niego codzienna kawa, bez której nie wyobrażał sobie dnia, a dla mnie zielona herbata.

Podałam mu talerz z jedzeniem, a on zwyczajowo już, rzucił się na niego jak wilk. Po paru kęsach spojrzał podejrzliwie na mnie, skubiącą powoli kanapkę.

-Ola, czemu ty tak mało jesz?
-Nie jestem głodna...
-Ola... - Tom pokręcił z dezaprobatą głową - Co ty, anoreksji, anemii chcesz się nabawić? Proszę cię, zacznij jeść normalnie...
-Tom, jem normalnie.. - spodziewałam się tej rozmowy już od dawna...
-Nie! Normalnie to ty zjadałaś tyle co ja! A teraz? Nawet nie 1/3 z tego przez cały dzień, Ola! Cały dzień! To są 24 godziny!
"Jakbym tak dalej jadła, to bym ci się nie podobała, przytyłabym i co? " pomyślałam.
Spojrzałam na Toma. Był zszokowany, co dało mi do myślenia. 
Powiedziałam to wszystko na głos.

Nawet nie wiem dlaczego. Coś mi się przestawiło i nie rozumiałam co mówię ani co on mówi do mnie.
Było mi trochę słabo, jak zawsze z rana.

-Czyli to o to chodzi? Boisz się, ze cię zostawię jeśli przytyjesz trochę? Ola, bez jaj.. - złapał mnie rękoma za ramiona, czego, szczerze mówiąc, potrzebowałam, bo zaczynałam się trochę chwiać - Mała, nawet gdybyś była jak Gustav, i tak bym z tobą był. - tu ściszył głos - Bo cię kocham, wiesz? Najmocniej w świecie - znów mówił normalnym tonem - Bo dalej byłabyś moją Olą. W środku zawsze jesteś ty, wygląd to tylko okładka, zmienia się. Ale zawsze będziesz moją Olą. Pamiętaj o tym, dobrze? - powiedział i przyjrzał mi się dokładnie - Boże, czemu jesteś taka blada?

-Trochę źle się czuję, wiesz, Tom? - powiedziałam i słabo się uśmiechnęłam 
-Masz, napij się wody - powiedział i podał mi szklankę z wodą, a ja chwyciłam ją drżącą ręką. Podniosłam ją do ust, trochę płynu pociekło mi po brodzie, wypiłam łyk i poczułam się pewniej.
Tom patrzył na mnie zmartwiony. Odrobinę śmiesznie to wyglądało, facet z podbitym okiem, cały poobijany, a patrzy na dziewczynę, której jest słabo, wzrokiem pełnym troski.
Ale to w nim kocham...

 -Lepiej ci już? - spytał po chwili
- Tak, już jest okej...
-Słuchaj, mała, jak nie zaczniesz sama jeść normalnie, to ja ci zacznę sam wpychać jedzenie do gardła, rozumiemy się?
-Jak najbardziej - zasalutowałam mu żołniersko, na co uśmiechnął się i pocałował mnie słodko...


-Te, zakochańce, wypad z kuchni! - usłyszeliśmy głos... Madison, czyj inny Najwyraźniej właśnie wrócili znad jeziora - Boże.. Tom! Co ci się stało?! - krzyknęła zszokowana Mad i zakryła usta ręką - Olka, to ty go tak pobiłaś? Zdradził cię z inną? Czy co?
Popatrzyłam na Toma, a on na mnie i w jednej chwili wybuchnęliśmy śmiechem. Mad spojrzała na nas dziwnie i uspokoiła się.
-Okej, czyli nie zdrada. Ale co ci się stało?
-Długa historia... - odparł mój ukochany, wciąż śmiejąc się pod nosem
-Którą opowiesz mi, kiedy usiądziemy sobie na spokojnie w pokoju. - dodała znacząco Magda
-Jasne - mrugnął do niej porozumiewawczo i pozwolił sobie na zawadiacki uśmiech posłany w moją stronę.

Podniosłam się do góry i pomogłam Tomowi zrobić to samo. Oparł się o mnie i jakoś doskakał, z moją pomocą rzecz jasna, do kanapy w salonie, gdzie pomogłam mu się wygodnie ułożyć.
-Tomi, boli cię noga? - spytałam z troską słyszalną w głosie
-Już mniej, nie martw się tak - powiedział z uśmiechem Tom
-Czemu nie? - odpowiedziałam mu tym samym - Zawsze ty się o mnie martwiłeś, teraz moja kolej, nie uważasz?
-Skoro tak stawiasz sprawę, okej - mrugnął do mnie łobuzersko, a ja dałam mu całusa
-Wiesz, martwię się o tę ranę... Do tej pory krwawi, trochę mniej, ale martwi mnie to... Może zadzwonię po lekarza? - spytałam pełna obaw
-Nie przesadzaj, damy radę...
-Ale Tom...
-Dobra, zrobimy tak - przerwał mi i dźwignął się do góry - Jeśli do jutra się nie poprawi, to zadzwonisz po lekarza, okej, mała?
-Luzik -stwierdziłam, na co Tom wybuchnął śmiechem
-Od kiedy tak mówisz?
-Od dzisiaj - uśmiechnęłam się, na co Tom zaczął trząść się ze śmiechu, a po chwili dołączyłam do niego również ja.
Na to wszystko przybiegła Mad, a my zaczęliśmy się jeszcze bardziej śmiać. Jako że siedziałam na podłodze, po chwili po prostu się na niej położyłam i i płakałam, po prostu ryczałam ze śmiechu, Tom tak samo, tyle że na kanapie.
Magda patrzyła na nas jak na jakichś nie wiem... uciekinierów z psychiatryka?
Nie jestem nawet pewna z czego śmialiśmy się. Po prostu odreagowywaliśmy emocje i stres.
Po jakichś dziesięciu minutach przeszło nam i spojrzeliśmy na przyjaciółkę.
-Jesteście. Największymi. Debilami. Jakich znam.
-Wiem - odpowiedziałam, ocierając łzy - Ale za to nas kochasz, co?
-Jasne - odpowiedziała z uśmiechem Madison, po czym usiadła obok mnie na podłodze i skrzyżowała nogi. - To jak, powie mi ktoś, co się wydarzyło?
-Tom, czyń swoją powinność - powiedziałam dramatycznie i wyszłam do kuchni, gdzie zajęłam się poszukiwaniami paru niezbędnych do wykonania opatrunku rzeczy. 
Gdy wróciłam, Mad szeptała coś Tomowi do ucha, a na mój widok odsunęła się spokojnie i blado uśmiechnęła do mnie.
-Tom, rusz cztery litery i usiądź - powiedziałam 
-No już, już - zrobił minę zbitego psa i z pomocą moją i Magdy podniósł się do góry.

Ja - wykwalifikowana pielęgniarka rzecz jasna - odwinęłam z jego nogi wczorajszy opatrunek i odłożyłam go na podłogę. Na widok rany zrobiło mi się słabo.
-Tom... czym właściwie... Klaus zadał ci tę ranę?
-Tą? To był właściwie przypadek. - zamyślił się chłopak - Miał w kieszeni scyzoryk, który rozłożył się w jego kieszeni, kiedy na niego upadłem.
Aż się wzdrygnęłam! Klaus tym cholernym scyzorykiem rozharatał mojemu Tomowi pół nogi!
Rana nie była bardzo głęboka, ale długa i krwawiła od jakichś 12 godzin, co niepokoiło mnie najbardziej.
Szybko przemyłam jej okolice wodą utlenioną, nie zbliżając się zanadto do samej rany. Wylewanie mu spirytusu na żywą tkanką nie byłoby pomysłem roku, prawda?
Czułam, ze Tom sztywnieje, kiedy przykładałam opatrunek z gazy do jego nogi. Popatrzyłam na jego twarz. Była ściągnięta bólem, ale napotykając mój wzrok, chłopak uśmiechnął się blado.Szybko dokończyłam opatrywanie go.

*tutaj jeśli chcecie poczuć to, co czułam, kiedy to pisałam, włączcie: http://www.youtube.com/watch?v=gJI_yniGm4w *

-Oj, Tom, Tom... - westchnęłam, po czym usiadłam obok niego na kanapie i chwyciłam jego twarz w dłonie. Delikatnie przesunęłam wierzchem dłoni po jego skroni, pocałowałam go w limo pod okiem, przesuwałam wargami po jego policzku, aż zatrzymałam się na ustach.
Złączyliśmy nasze wargi w pocałunku. Tom całował mnie delikatnie, a ja miałam tylko mały problem z odgonieniem złych wspomnień. Smakowałam jego usta powoli, zatracałam się w ich smaku. Uchyliłam powieki i ujrzałam czekoladowe tęczówki wpatrujące się we mnie z miłością.
Z trudem oderwałam sie od niego i rzuciłam krótko:
- Wołaj Billa i i ubieraj się, jedziemy do tego lekarza.



Heheheheheh, kocham kończyć w takich momentach.
PIĘĆ STRON, rozumiecie?
PIĘĆ!
Takiego długiego odcinka jeszcze nie było!
W ogóle tak sobie piszę teraz, piszę, i przyszedł mi tak GENIALNY pomysł do głowy!!!
Kurde, niedługo zakończę wątek z Klausem, ale nie martwcie się, to nie koniec jego.. hmm.. "pogrywania" z Tomem i Olą.
Właściwie to jeszcze wam powiem, ze przypominało mi się pytanie zadane przez BonaVonTurkę jakis czas temu.
Chodziło o to, że żeby pisać, muszę mieć jakiś główny wątek, fabułę.

I tak się zastanawiałam co odpowiedzieć.
Już wiem!
Główny wątek tej historii to miłość Toma i Oli. Rozumiecie, miłość gwiazdy do zwykłej studentki. Niemca do Polki. Ogółem.. Wiecie o co mi chodzi?
I los jest na przekór im, mało co im wychodzi, ale mają siebie i dzięki temu... jest im jakby łatwiej.
A tytuł opowiadania "Żyj tak, aby nie żałować żadnego dnia" - chodzi o to, że zarówno w opowiadaniu, jak i w prawdziwym życiu, trzeba żyć tak, żeby nie żałować żadnej chwili, żadnej minuty z życia. "Leb die Sekunde" , czyż nie?

I wiecie?
Dziękuję tym, którzy są pomimo tego, że ja nie publikuję często tygodniami :/
A, właśnie!
To tak: z odcinkami będzie tak, że będą się pojawiać zazwyczaj właśnie w poniedziałki, około tej godziny. 
Mam na 8.45, heheh :) A wy macie tutaj datę pojawienia się odcinka 29:

3 lutego 2014

Pozdrawiam!!!
Wasza
Kochająca Toma ;*

Do napisania!!!

2 komentarze:

  1. dodano: 06 lutego 2014 21:22
    Tak dawno tu nie wchodziłam, ale patrzę a tu odcinki dwa są :D Biedny ten Tom. Tak się troszczy o Olę i to jest słodkie :D
    autor: thalien11www.thbookpicture.blogspot.com
    dodano: 02 lutego 2014 17:57
    Notka ...Słów mi brak na skomentowanie jej w pozytywnym znaczeniu . Strasznie mi brakowało twojego stylu pisania . Komentarz nie długi ale mam nadzieje że cię ucieszy . Nie mogę się doczekać jutra . Pozdro.
    autor: Hana
    dodano: 28 stycznia 2014 19:16
    Wybaczysz mi że nie weszłam na polecane przez ciebie linki tylko słuchałam Turbo? Mam nadzieję :) Mimo wszystko wole polskie zespoły.
    Jak fajnie że wreszcie coś jest! Stęskniłam się trochę za twoim stylem pisania, który naprawdę zaskakuje: raz ciągniesz poważne, ogólnie Ola bardzo poważnie mówi (to chyba cecha większości Ol, jak tak patrzę :)) a tu nagle jakieś przezabawne wtrącenie i już się nie możesz powstrzymać od śmiechu :D No i myśli Oli- bezcenne!
    autor: Bukowinasztukiibanialuki.bloog.pl
    dodano: 28 stycznia 2014 17:08
    No w końcu! :) Świetny odcinek. Normalnie jak czytałam dialogi z Mad miałam ją przed oczami jak to mówi. Napisałaś to tak w jej stylu. Czekam na moje pojawienie się w opowiadaniu w końcu noo. I chyba faktycznie znam za dużo szczegółów... Fajnie :D No, więc czekam na poniedziałek.
    autor: psychopatka ^.^
    dodano: 28 stycznia 2014 17:02
    (oksy, capslock już wyłączony) Soundtrack strasznie mi się podobał, srsly. Podobało mi sięi to nie taki "meh, podobało mi się" tylko "o tak! podobało mi się!" I to przywitanie "Te, zakochańce[...]" jest taki wierny mojemu charakterowi.
    autor: MADISON

    OdpowiedzUsuń
  2. dodano: 27 stycznia 2014 16:35
    to już ten odcinek?
    trochę zapomniałam co było w ostatnim ale nadganiam.. i nie spodziewałam się co będzie w tym ;)
    mam nadzieję, że data kolejnego odcinka będzie ok, i napiszesz bo juz mnie korci co będzie dalej ;)
    wiedz, ze to co robisz jest genialne.. moja kuzynka to wielka fanka tokio hotel i pokazała mi ostatnio jak wyglądają teraz członkowie zespołu, przystojniaki ;) zwłaszcza jeden z braci ;)
    autor: anonymanonym-marzycielka.blogspot.com
    dodano: 27 stycznia 2014 16:27
    "Mała... jak cię zaraz palnę w ten głupi łeb" - cholera! Mój były chłopak zawsze tak do mnie mówił :) Cóż, tak zanim zacznę pisać do rzeczy: podobnie jak Tom nie wyobrażam sobie dnia bez kawy. Czarna, bez cukru - poezja!
    ""Jakbym tak dalej jadła, to bym ci się nie podobała, przytyłabym i co? " Każda dziewczyna chyba ma taką obawę... A może nie? Może niektóre myślą normalnie i są pewniejsze siebie? Tak czy siak, ja doskonale rozumiem Olę.

    Nieważne. Jest kilka rzeczy, które chciałabym Ci powiedzieć.
    Po pierwsze: bardzo dziękuję za dedykację :) Cieszę się, że tak ciepło mnie przyjęłaś, mimo, że tak długo mnie nie było.
    Po drugie: BonaVonTurek jest genialna: zawsze tak uważałam. Mogłaby być krytykiem literackim. Ale powiedzmy sobie szczerze: po co piszemy tutaj, na blogach? Ja uważam, że po to, żeby się... rozmarzyć. Dlatego tak lubię czytać Twoje opowiadanie, bo wydaje mi się, że po prostu je... czujesz. Że w pewnym sensie utożsamiasz się z Olą, że opisujesz miłość, jakiej sama chciałabyś doświadczyć. I moim zdaniem to jest piękne! Ja też piszę dla własnego spełnienia i przyjemności, a nie "pod publiczkę". Gdybym stosowała się do cudzych rad (bardzo dobrych nota bene, temu nie śmiem zaprzeczać), pewnie po prostu bym się załamała i stwierdziła, ze nie umiem pisać, ze to rzucam (wiem, że moje umiejętności są bardzo mierne ale piszę, bo to kocham). Więc parafrazując tytuł Twojego bloga: "pisz tak, aby nie żałować żadnego odcinka". Pisz tak, jak czujesz. Nie przejmuj się tym, co będzie Twoim "głównym wątkiem", po ptostu LET. IT. BE.
    Taką ja mam filozofie :)
    Dobrze mi się słucha tokio hotel, czytając Twoje opowiadanie (mimo, że nie jestem ich fanką). Można się wczuć :)
    Czekam na kolejny odcinek bo nadrobiłam już to, co dodawałaś, kiedy mnie nie było (ŻAŁOŚNIE MAŁO! CHCIAŁABYM MIEĆ WIĘCEJ DO NADRABIANIA) i teraz mi tak jakoś pusto. Więc 29, tak? Ok, czekam cierpliwie.

    PS: napisałaś u mnie, że najbardziej bolą te marzenia, które się nie spełniają. Tak... Wiem. Rozumiem i czuję tak samo. Ale wiesz co? Po to właśnie Bóg Ci dał wyobraźnie, żebyś czasem mogła uciec w swój świat, gdzie wszystkie marzenia mogą się spełnić... Ja tak robię. Dlatego piszę. Bo co poradzić? Rzeczywistość nie jest taka, jakiej byśmy chcieli. Można więc wziąć się w garść, można też trząść się, rzęzić i zataczać, albo... Albo można pisać :)
    Jeśli miałabyś ochotę pogadać o tym, co Cię gryzie, daj tylko znać - jestem do dyspozycji.
    autor: vermisvermissavis.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń

Pamiętaj, że każdy komentarz, którego napisanie zajmuje ci parę minut, bardzo motywuje mnie do zmian w sposobie pisania, a tym samym do ulepszania mojej pisaniny, co jest równe polepszaniu słowa pisanego, oraz do kontynuowania tego opowiadania.
Ale ja do niczego nie zmuszam.