środa, 25 czerwca 2014

Nein, nein, nein... Du willst - das ist nichts...

To nie notka, po prostu czuję potrzebę... podzielenia się z wami tym, co czuję.
Przepraszam, ze ostatnio nic nie komentuję, ale słowo, że czytam! Hana, miloscjestsilna -> czytam! Ale komentarze spod mojej ręki wychodzą dość marne, więc ich nie piszę. Wolałybyście "super notka, czekam na nexta!" czy żebym nie pisała takich bzdet? Bo mnie to wkurza osobiście, że ktoś pisze "cudowna notka" i tyle, bo jak ja piszę o poważnych rzeczach, cały odcinek we łzach, a ktoś mi pisze, że cudowna notka, no to ja przepraszam, ale totalna ignorancja...

W tle leci mi Gordon Ramsay, a ludzie w Ameryce naprawdę fajne rzeczy gotują :)
Esther zrobiła coś chińskiego.

Ale nie o tym w zasadzie chciałam pisać.
Chociaż może to i dobrze, że choć trochę pozytywnego w końcu tutaj przeczytacie xD
Okropną pesymistką się zrobiłam. Ale wychodzę z założenia, że lepiej spodziewać się gorszego niż lepszego, bo lepsze zaskoczenie niż rozczarowanie.

*jak można robić pseudo oscypek z serem pleśniowym i szpinakiem?!?!*

A o czym chciałam wam opowiedzieć? O dniu tydzień temu i o jutrzejszym.
Wyjdzie tego więcej niż byłaby notka zapewne, nie musicie czytać, piszę to chyba właściwie tylko dla siebie.


Dokładnie 7 dni temu, w zeszłą środę, odbył się mój bal gimnazjalny. Oczywiście ja wypindrzona, pięknie uczesana, wymalowana (ale nie za mocno, ja nie modelka xD). Przyszłam, zatańczyłam poloneza, wytańczyłam się w butach na obcasie za wszystkie czasy (nogi bolą mnie do tej pory ;) ) i bawiłam się jak nigdy. 
Puścili prezentację naszej klasy. Muzyka była taka dobrana, że tylko przy niej łzy mi leciały po policzkach. A jeszcze te zdjęcia... Wszystkie płakałyśmy. Tusz spływał strumieniami xD
A potem popatrzyłam na tych wszystkich debili i wiecie, jedyna rzecz, o jakiej pomyślałam, to było: "Matko, ja bez nich nie dam rady!"

*no i patrzcie wy, teraz też ryczę, pisząc to*

 Bal był cudowny. Nie umiem tańczyć, ale i tak bawiłam się nieziemsko...
 Wydaje mi się, że za każdym razem, kiedy będę o nim myśleć, to się wzruszę. Nie jestem twarda, nie umiem nie płakać...

A jutro jest 26 czerwca - KONIEC ROKU SZKOLNEGO. KONIEC NAUKI W GIMNAZJUM. koniec TYCH LUDZI. 
Wyczuwam, że jutro potrzebne mi będą chusteczki. Ze dwie paczki. Ewentualnie cztery ;)
Madison (jeśli to przeczyta) zacznie kręcić głową z politowaniem (ona ma dystans do takich spraw, zazdroszczę jej tego), ale nie wstydzę się swojej wrażliwości. Tak myślę.

Dwa słowa - niestabilność emocjonalna.

Tylu wspaniałych ludzi tu poznałam, nic tego nie zmieni. Te trzy lata były najlepszymi do tej pory.
Wiem, że w liceum źle nie będzie, czuję to, ale w tej chwili nie potrafię patrzeć w przyszłość pozytywnie.

Świadectwo zapowiada się cudnie. Mam sporo szósteczek xD M.in. z wychowania fizycznego! :D Egzamin też poszedł wcale nieźle. Najgorzej polski (spodziewałam się tego), a najlepiej rozszerzony angielski (tego również). Przyrodnicze i historia mnie zaskoczyły pozytywnie, matma negatywnie (skopałam obliczenia, bo się zestresowałam i nie myślałam, ale i tak nie jest źle).
 
 
Kochani, do zobaczenia. 
Nie wiecie nawet ile dla mnie znaczy to, że jesteście i że czytacie. Komentarze swoją drogą (ale miło poczytać xD), ale jesteście. Interesuje was to, co piszę (zazwyczaj). 


Notka w trakcie mozolnego budowania, cegiełka po cegiełce. 

Będzie. Ale w lipcu.
A do tego czasu..

MIŁYCH WAKACJI!!!


Wasza
Kochająca Toma ;*


PS Jak tak czytam, to wychodzi mi na to, że jak na czymś mi zależy, to żeby tego nie okazać, obracam to w żart. Tak jest chyba łatwiej. Nie ujawniać ludziom swoich słabości. Tego mnie nauczyła ta szkoła - nie pokazywac ludziom, na czym ci zależy i nie ufać byle komu.


PPS Lżej mi teraz, kiedy to napisałam...

środa, 11 czerwca 2014

Odcinek 37 - << "Nie chcieli, żebyś cierpiała. JA tego nie chciałem." >>

Music for today 

"Jesteś całym moim życiem. Jesteś dla mnie najważniejsza."
 ~Pamiętnik nastolatki 4

Dla wszystkich zakochanych...


Odcinek 37

Stałam przed drzwiami prowadzącymi do celi Klausa w pełni wyposażona. Obok mnie stał mój chłopak, wciąż sięgający ręką do przytroczonego do paska paralizatora. Przypominał mi latarkę kieszonkową.
Tom złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego i zobaczyłam dodający otuchy uśmiech. Odetchnęłam głęboko i nacisnęłam klamkę.


Cela była... wygodna. To było pierwsze słowo, jakie przyszło mi do głowy, gdy tam weszłam. Nie miała okien, ściany były pomalowane na ohydny brązowy kolor, a kafelki podłogowe miały kolor zgniłozielony. Nie wiem, kto i po co wybierał te kolory, ale na sam ich widok miałam ochotę natychmiast opuścić to pomieszczenie.
Była tu jedna prycza, obok niej przykręcony śrubami do podłogi stolik, a po drugiej stronie popękana umywalka i, że się tak prostacko wyrażę, kibel. Nie znajduję innego słowa na określenie tego, co tam stało. Wszystko było zarośnięte brudem, jakby nikt nie sprzątał tam od wieków.
Zapach unoszący się w powietrzu przyprawiał o mdłości.
Na pryczy leżała osoba, na widok której musiałam stać się blada jak ściana – mój były chłopak, osoba, której nienawidziłam, facet bez honoru, pozbawiony męskości i czyjegokolwiek szacunku. Klaus.
Na nasz widok uśmiechnął się szyderczo. Miałam ochotę... nie, nie ochotę. Poczułam przymus ucieczki, jedyna myśl w moim umyśle brzmiała „Wiej stąd, póki możesz!”. Oparłam jej się jednak. „Musisz tu zostać, bo cała zabawa na nic...”.
Popatrzyłam jeszcze na Toma. Był bardzo ponury, jego twarz była posępna. Napotkawszy mój wzrok, chwycił moją dłoń i ją ścisnął, wzrokiem wysyłając mi wiadomość „Nie bój się”.
-Spodziewałem się ciebie. - usłyszałam znienawidzony głos Klausa, po głowie kołatały mi się jego słowa z tamtego pamiętnego listopadowego popołudnia... - Wszystkie s#ki wracają.
-Uważaj na słowa, s#######u, bo następnych możesz nie wymówić. - wykrztusił przez zaciśnięte wargi Tom, ledwo powstrzymywał się od wybuchu.
-Ciekawe co byś mi zrobił, bo, jak widzisz, wszystko już się zagoiło, więc nie masz talentu do bicia. A jak twoja noga? - ciągnął bezsensowną rozmowę. Był bezczelny! Zawrzało we mnie, miałam ochotę podejść i zdzielić go ręką po twarzy, żeby nie ważył się tak odzywać do Toma, ale musiałam trzymać się planu, Tom tak samo.
-Lepiej niż twój mózg... - mruknął zdenerwowany Tom
-Czemu wszystkiemu zaprzeczasz? - przerwałam to, zanim przeszli do rękoczynów – Przecież oboje wiemy, że moje słowo jest więcej warte niż twoje. I tak nie udowodnisz, że jesteś niewinny, mają za dużo dowodów – nawijałam jak najęta, plotłam trzy po trzy, byle go zmusić do przyznania się.
-Doprawdy? - zaśmiał się złośliwie – Uwierz mi, mam takie znajomości, że wmówię tym typom wszystko, nawet to, że cię nie zgwałciłem. A przy okazji, zaszłaś? Nie wiem czy się cieszyć, że będziemy mieli dziecko, czy usunęłaś? Chociaż dzieci z gwałtów nie rodzą się zazwyczaj zdrowe, pewnie byłoby upośledzone, tak jak jego matka. - szyderczo wyszczerzył zęby.
Przez słuchawkę w uchu słyszałam „Już wystarczy, wyjdźcie stamtąd! Pani Nowak, jeśli źle się pani czuje, niech pani wyjdzie!”, ale nie miałam siły zareagować.
Przyspieszył mi oddech i puls, ale poczułam się, jakby krew zalegała mi w żyłach niczym olej. W głowie mi się zakołowało. Wszystko wokół mnie wirowało. Poczułam mocny chwyt Toma wokół talii i osunęłam się na jego ramię. Świat ciemniał w moich oczach...
Nagle dostrzegłam zarys jakiejś postaci ruszającej szybko w moją stronę. Usłyszałam dźwięk przypominający wyładowanie elektryczne i po chwili byłam w ramionach Toma. Jeden z jego dredów łaskotał mnie w policzek.

Ja biorę głęboki wdech, ale nic to nie daje.
Nie widzę już kolorów, teraz wszystko jest szare”
Wyszliśmy z tamtego dusznego pomieszczenia i moją twarz owionął strumień świeżego powietrza. Poczułam się nieco lepiej.
A wiecie co było najgorsze?
To, że ja tak bardzo chciałam zemdleć... Ale moja świadomość tak kurczowo trzymała się ciała, że nie dało rady...
Co czułam po tej rozmowie? Nie chciałam dłużej żyć. Tyle chyba wystarczy za opis. Przypomniała mi to wszystko, o czym od długiego czasu próbowałam zapomnieć. Czułam się kompletnie zagubiona w swojej własnej tożsamości. Nie byłam pewna kim jestem.
Co jeśli faktycznie lekarze źle postąpili podając mi tabletkę „72 h po” ?
Może to dziecko też miało prawo do życia? Mimo tego, że urodziłoby się z wadami, może nieuleczalnymi, czy nie miało prawa zaznać życia? Poczuć powiewu wiatru, blasku słońca, zapachu świeżo skoszonej trawy?
Dopadły mnie poaborcyjne wyrzuty sumienia.

Tom posadził mnie delikatnie na chłodnej podłodze i przyłożył dłoń do mojego policzka. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego zatroskaną twarz.
-Ola, już ci lepiej?
-Tak... - skłamałam i spróbowałam się podnieść. Tom złapał mnie mocno w talii i ruszyliśmy do chłopaków i policjantów, którzy zniecierpliwieni oczekiwali nas w biurze. Weszliśmy do środka, a Tom natychmiast podprowadził mnie do fotela, który stał tuż obok drzwi. Usiadłam w nim i po chwili już byłam otoczona przez chłopaków wraz z inspektorem Franzem.
-Pani Nowak, przepraszam, że namówiłem panią do udziału w tym wszystkim. Nie powinienem był wymagać tego od pani. Zdoła mi pani to wybaczyć? - powiedział Franz, a ja ze zdziwieniem popatrzyłam na niego. Nie byłam przyzwyczajona do podobnych zachowań ze strony policjantów.
-Oczywiście, panie inspektorze. Nie ma o czym rozmawiać, nie mam panu tego za złe, to była moja decyzja.
-Mimo wszystko... Cieszę się, że nie ma pani żalu... Znakomicie pani wyszło nakłonienie go do powiedzenia tych słów, naprawdę...
-Dziękuję... A proszę pana, skąd wiedział pan, że źle się poczułam?
-Słyszałem pani oddech i szum krwi w skroniach. - mrugnął do mnie i odszedł dalej.

Potrzebuję obok 36 i 6”

Potrzebowałam, żeby ktoś mnie przytulił, powiedział, że nie postąpiłam źle, że nie mogłam tego zmienić, że to dziecko nie miałoby normalnego życia... Że jako dziecko takiego człowieka samo mogłoby mieć spaczoną osobowość... Że nie miałam na to wszystko wpływu.

-Ola, źle się czujesz? - spytał Tom zmartwiony. Podniosłam na niego wzrok i zobaczyłam ten charakterystyczny wyraz twarzy, który ma tylko kiedy martwi się o MNIE. O nikogo innego. Tylko i wyłącznie o mnie. Byłam dla niego bardzo ważna, widziałam to.
-Tom... - zaszkliły mi się oczy – A jeśli on miał rację? Jeśli lekarze źle postąpili, kiedy podali mi tą tabletkę? Jeśli popełnili zabójstwo? - łzy spływały mi po policzkach i kapały na dłonie Toma, które obejmowały moje.
-Ola... - Tom złapał mnie pod brodę i popchnął ją do góry, abym patrzyła na niego – Nawet tak nie myśl. Ani lekarze, ani ty nie zrobiliście nic złego. Złe było tylko to, co zrobił Klaus. Nic innego, słyszysz mnie? Co miałaś zrobić? Nie było innego wyjścia. Ola, nie zadręczaj się tym, nie ma w tym twojej winy, rozumiesz mnie? - kucnął przede mną i patrzył mi prosto w oczy.
-Ale Tom... Przecież to dziecko też miało prawo do życia. Każdy z nas ma...
-Wiem, malutka, wiem... To dziecko też je miało. Ale wiesz, Ola, jednej rzeczy ani lekarze, ani ja ci nie powiedzieliśmy. Wiesz czemu tak wtedy krwawiłaś? To były początki poronienia. Nie miałaś wpływu na to, co się wydarzyło. Lepiej było podać ci tą tabletkę i przyspieszyć to wszystko, niż czekać aż samo się zrobi. Nie chcieli, żebyś cierpiała. JA tego nie chciałem. Rozumiesz to, Ola?
Przez chwilę trawiłam jego słowa.
-Czyli tak czy siak to wszystko by się stało? Czy by ktoś interweniował czy nie?
-Tak! Ola, po prostu aż tak nie cierpiałaś. Nie chciałem żebyś wiedziała, bo wtedy byłoby ci jeszcze gorzej. Przepraszam cię za to, teraz widzę, że po prostu wszystko zepsułem.
-Tom, nie obwiniaj się... - szepnęłam i wplotłam palce między jego.
-Ola, wybacz mi... - szepnął i pocałował mnie delikatnie.
-Jedźmy do domu... - poprosiłam, a Tom złapał mnie, jakbym ważyła 10 kg, wziął na ręce i po prostu ruszył przed siebie. Ja wtuliłam się w niego i rozpłakałam się do reszty. Potrzebowałam tego. Zmoczyłam Tomowi przód koszulki jeszcze zanim doszliśmy do samochodu.
-Georg, ty prowadzisz – rzucił w stronę basisty i pozwolił mu wyjąć ze swojej kieszeni kluczyki. Sam usiadł z tyłu, obok mnie i Billa.
Geo ruszył, a ja patrzyłam na Toma.
Wpatrywałam się w jego twarz, jakbym chciała wyryć sobie jej obraz w pamięci na zawsze. Wodziłam wzrokiem po jego dredach schowanych pod czapką, zatrzymałam się na pełnych wargach i pięknych, brązowych oczach, które wpatrywały się we mnie z miłością i troską.
Mało kto ma szansę ujrzeć taką bezgraniczną miłość, jaką ja widziałam w oczach starszego Kaulitza. Patrzyliśmy sobie w oczy i niepotrzebne nam były żadne słowa. Wystarczyło, że na niego spojrzałam i wiedziałam, że ma sobie za złe, że się obwiniałam.
W końcu, po tak długim czasie cichego płaczu, coś we mnie się skruszyło. Twarz szyderczo uśmiechniętego Klausa jawiła się pod moimi powiekami ilekroć zamknęłam oczy.
Pierwszy szloch był cichutki. Każdy następny już coraz głośniejszy, aż w końcu rozryczałam się na dobre. Tom chwycił mnie w objęcia, głaskał po włosach i całował w czoło, aż dojechaliśmy do domu.


__________________________________________________________________________________

Wydawało się, że to zajmie tyle miejsca, to są chyba 3 strony z open office'a -.-
Wiem, że miało tej notki nie być, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby się nią z wami nie podzielić xD

Jak wam się podoba? Co sądzicie?
Wiem, nie jestem w formie do pisania. Ale taka smutna dość wena mnie naszła. Nie wiem co się dzieje, koniec roku mnie przygnębia? (Sama sobie nie będę odpowiadać, tak źle ze mną nie jest chyba jeszcze xD)


Czekam na wyniki egzaminu, już się nie mogę doczekać!!! Nie chodzi o to, ze tak cudnie mi poszło, tylko już się niecierpliwię okropnie! Naprawdę, to oczekiwanie jest najgorsze...

No nic, pozdrawiam was i do następnej!

Siemson <3

wtorek, 3 czerwca 2014

"Ich bin da, wenn du willst!" aber nicht jetzt :C

Jak ktoś niemiecki zna, to tytuł rozumie, a jak nie, to już objaśniam:
"Będę tu, kiedy tego zechcesz" ale nie teraz :C

Teraz chyba wszystko jasne.

Notka pojawi się w bliżej nieokreślonym czasie. 
Dlaczego?
Zawirowania emocjonalne, dołek, problemy, kłótnie, koniec roku, rozstanie z tymi debilami...

To naprawdę nie były łatwe 3 lata. Ale czuję, że dobrze, że się rozstajemy. Nie wytrzymalibyśmy ze sobą dłużej, ta nasza 3A... Ale będę tęsknić za niektórymi ludźmi... I osobami płci przeciwnej... Amen.

Oczekujcie notki albo w ostatnim tygodniu roku szkolnego albo już po zakończeniu rekrutacji, bo nie wiem jak to będzie, moi drodzy ludzie...

Tak szybko to zleciało...

Życzę wam owocnego ostatniego miesiąca szkoły!!!

Siemson <3